Na głównym parkiecie warszawskiej giełdy notowane są akcje ponad 460 firm. Do tego dochodzi prawie drugie tyle spółek obecnych na NewConnect. Oferta GPW nie kończy się oczywiście na akcjach. Inwestorzy mogą obracać różnego rodzaju kontraktami terminowymi, opcjami, obligacjami czy też produktami strukturyzowanymi. Każdy więc na warszawskim parkiecie powinien znaleźć produkt najbardziej odpowiadający jego potrzebom. Jak bowiem podkreślają przedstawiciele GPW, warszawski parkiet to miejsce dla inwestorów zarówno ze znacznym, jak i niewielkim kapitałem, mających różne cele i strategie inwestycyjne.
Oferta warszawskiej giełdy dla inwestorów stale się powiększa. Wystarczy powiedzieć, że jeszcze dziesięć lat temu na głównym parkiecie notowanych było 230 firm. Kapitalizacja krajowych przedsiębiorstw wynosiła wtedy nieco ponad 200 mld zł. Dziś zbliża się do 650 mld zł. Co prawda za ten skok w dużej mierze odpowiadają ogromne oferty prywatyzacyjne Skarbu Państwa, jednak przedstawiciele giełdy wierzą, że nasz rynek wciąż ma potencjał do przyciągania nowych spółek. Ich zdaniem koniec prywatyzacji to wyzwanie i reorientacja na stabilne prywatne spółki dotąd nieobecne zarówno na rynku akcji, jak i obligacji.
Szczególnie w tym drugim eksperci widzą ogromny potencjał. Tym bardziej że spadające oprocentowanie lokat bankowych będzie sprzyjało szukaniu przez inwestorów wyższych stóp zwrotu. Specjaliści liczą, że skorzystać na tym może rynek obligacji korporacyjnych. Chociaż również on na przestrzeni lat przeszedł głębokie zmiany, to wciąż boryka się z problemem relatywnie niskich obrotów na rynku wtórnym. We wrześniu wartość transakcji sesyjnych na Catalyst wyniosła niecałe 174 mln zł. Wiele osób liczy, że i ten problem może niedługo zostać rozwiązany. Receptą ma być jednolita licencja bankowa, która pozwoli bankom bezpośrednio dokonywać transakcji na giełdzie. Jednolita licencja jest też nadzieją rynku terminowego, a konkretnie kontraktów na WIBOR oraz obligacje skarbowe.
– Wiążemy z tymi instrumentami bardzo duże nadzieje. Jest to bardzo istotny segment na rynkach zagranicznych. W tej chwili u nas na razie rynek ten rozwija się bardzo powoli z racji tego, że banki nie mają bezpośredniego dostępu do GPW. Chcąc to robić, muszą wykorzystywać domy maklerskie. Liczymy jednak, że zmiany w prawie, które, mamy nadzieję, niedługo wejdą w życie, zmienią tę sytuację – mówi Andrzej Kępa, wicedyrektor działu rynku terminowego GPW.
Sam rynek terminowy w ostatnim czasie przeszedł gruntowne zmiany. Największe emocje budziła zmiana mnożnika z 10 na 20 zł przy kontraktach na WIG20. Te pierwsze ostatecznie zostały wycofane z obrotu w czerwcu tego roku. Chociaż pierwsze miesiące dla futures z większym mnożnikiem były dość trudne, to specjaliści z domów maklerskich wierzą, że „nowe" instrumenty mają spory potencjał.