Czy krach na giełdzie w Japonii to zapowiedź ogromnego kryzysu, czy jedynie korekta i nie ma się czego bać – zapytaliśmy ekonomistę Piotra Kuczyńskiego. Jak już pisaliśmy, główny japoński indeks Nikkei zakończył poniedziałkowe notowania ze spadkiem o 4 tys. punktów, czyli -12,4 proc. Japońska giełda, ze względu na strefy czasowe, jest pierwszą liczącą się giełdą, która mogła w poniedziałek zareagować na piątkowe i weekendowe dane z amerykańskiej gospodarki, dlatego tak bardzo ta reakcja była niepokojąca. Na takie dane z Japonii zaczęły reagować kolejne giełdy, także warszawski WIG spadł po otwarciu o 3,3 proc., a WIG 20 podobnie, bo o -3,18 proc.