Indeks MSCIE merging Markets stracił wciągu niego blisko 4 proc., a od szczytu z kwietnia już 22 proc. Co więcej, kryzys zaczyna się już przemieszczać z rynków wschodzących i surowcowych na rynki rozwinięte. Wszystko przez Chiny.
Chiński indeks giełdowy Shanghai Composite stracił wciągu tygodnia 11,5 proc., niemal niwelując zwyżki osiągnięte, odkąd bank centralny zaczął tłoczyć pieniądze na rynek po krachu z przełomu czerwca i lipca. We wtorek stracił 6,2 proc., gdyż inwestorzy przestraszyli się, że państwowa agencja wspierająca rynek ograniczy zakupy akcji. Później lekko się odbił, ale w piątek spadł o 4,3 proc. Sygnałem do piątkowej wyprzedaży na rynkach były kiepskie dane PMI z Chin, najgorsze od sześciu lat. Wskaźnik dla przemysłu (liczony przez firmy Caixin i Markit Economics) spadł do„recesyjnego" poziomu 47,1 pkt. To podsyciło strach inwestorów przed kryzysem w Chinach, który może pociągnąć za sobą inne gospodarki wschodzące. Inwestorzy boją się, że kryzys w Chinach i ewentualne kolejne dewaluacje juana wywołają falę deflacyjną, która dotrze do zachodnich gospodarek. Coraz więcej analityków mówi, że te obawy są przesadzone, ale zaufania do chińskiej gospodarki nie da się szybko przywrócić.