– Fundacje i inne organizacje kontrolowane są przez różne instytucje państwowe, także od strony finansowej. Nie widzimy więc konieczności rozbudowy nadzoru na koszt podatników – oświadcza Maria Zaguła-Holzer, przewodnicząca zarządu Forum Darczyńców w Polsce, zrzeszającego organizacje, które za pieniądze od firm i osób prywatnych realizują m.in. programy dotacji i stypendiów. Jej zdaniem [b]zbiórki są ważnym sposobem udziału w działalności społecznej.[/b] Rozrost administracyjnej reglamentacji może osłabić ich rozwój, zwłaszcza na lokalnym poziomie.
– Pozwolenia na zorganizowanie zbiórki oraz obowiązek rozliczania się z nich mają być utrzymane. Nie trafia mi do przekonania twierdzenie, że jest to piętrzenie barier biurokratycznych. Zbiórki opierają się na społecznym zaufaniu, co nie oznacza, że organizacje, które je prowadzą, powinny pozostawać bez żadnego nadzoru co do wykorzystania zebranych środków. Nie chcemy zaglądać im do puszek, ale ludzie muszą mieć pewność, że ich pieniądze idą na zadeklarowany cel – argumentuje z kolei Cezary Gawlas, dyrektor Departamentu Zezwoleń i Koncesji MSWiA.
[srodtytul]Zbiórka esemesów[/srodtytul]
Kwestią, o którą organizacje jeszcze mocniej spierają się z MSWiA, jest uznanie za zbiórkę publiczną pieniędzy wpłacanych na konto bankowe na apel organizacji oraz datków zebranych z tzw. charytatywnych esemesów, audiotele czy infolinii. Nastąpiło to w rozporządzeniu wykonawczym do ustawy z 2003 r. Zdaniem organizacji minister przekroczył granice regulacji.
– Głównym celem ustawy było ustalenie ram kontroli nad gromadzeniem darów, gdy ofiarodawcy są anonimowi, a środki nie są ewidencjonowane. To prawo stworzone na potrzeby zbierania datków w miejscach publicznych, np. na ulicach – wyjaśnia Grzegorz Makowski z Instytutu Spraw Publicznych. Rozszerzanie rozumienia zbiórki publicznej np. na charytatywne esemesy czy przelewy na konto organizacji to szkodliwa nadinterpretacja ustawy w sprzecznym z jej duchem rozporządzeniu. – To darowizny od konkretnych osób. Tymczasem autorzy projektu chcą teraz żywcem „wbudować” to szkodliwe rozporządzenie do dobrej, choć leciwej już ustawy – krytykuje.
Wtóruje mu Maria Zaguła-Holzer: – Zmiana ustawy ma usankcjonować tę nadinterpretację rozporządzenia.