Konsumenci w rozpędzie, ale coś zaczyna zgrzytać

Z najnowszych danych GUS wyłania się całkiem dobry obraz polskiej gospodarki. Konsumenci są w coraz lepszych nastrojach, wydają coraz więcej pieniędzy, co napędza popyt. Ale na horyzoncie pojawiają się sygnały wskazujące, że wzrost gospodarczy w przyszłym roku może być znacznie niższy niż w tym.

Aktualizacja: 21.12.2007 17:44 Publikacja: 21.12.2007 13:47

Konsumenci w rozpędzie, ale coś zaczyna zgrzytać

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

W ostatnim czasie kilka dużych instytucji finansowych obniżyło prognozy wzrostu gospodarczego dla Polski na 2008 r. BPH i ING przewidują, że PKB zwiększy się o 5,1 proc., a Deutsche Bank i Citibank, że będzie to 5 proc. Trudno uznać to za "czarne prognozy", wręcz przeciwnie — wciąż są one bardzo dobre. Ale po wzroście o około 6,5 proc. w 2007 r. wyraźnie widać, że powoli coś zaczyna zgrzytać. Co?

Na pewno siłą polskiej gospodarki są i pozostaną konsumenci. GUS podał dzisiaj, że sprzedaż detaliczna była w listopadzie aż o 19,2 proc. wyższa niż przed rokiem. Bardzo szybko rośnie popyt na towary uznawane za luksusowe, a przynajmniej "z górnej półki". Sprzedaż samochodów i innych pojazdów zwiększyła się w ciągu roku aż o 41,3 proc., mebli, sprzętu RTV i AGD — o 21,2 proc. Tymczasem sprzedaż żywności, a zatem podstawowych artykułów nabywanych przez gospodarstwa domowe, zwiększyła się o 17,4 proc. A warto wspomnieć, że w tej grupie towarów odnotowywany jest ostatnio bardzo wysoki wzrost cen, a zatem realny wzrost sprzedaży był znacznie niższy.

Polacy mogą nieco swobodniej wydawać pieniądze, ponieważ coraz więcej zarabiają. W listopadzie wzrost płac wyniósł 12 proc. w porównaniu z listopadem 2006 r., co po uwzględnieniu inflacji oznacza zwiększenie się siły nabywczej o 8,4 proc. (Na wartość zarobków nie można spoglądać bowiem jedynie z perspektywy ilości zer na koncie, ale tego, co można za swoje wynagrodzenie kupić. Jeżeli ceny rosną, to "zjada" to część wzrostu pensji).

A wynagrodzenia rosną tak szybko, ponieważ większa jest siła pracowników w negocjacjach z pracodawcami. Firmy po prostu muszą stosować zachęty, żeby znaleźć ludzi do pracy. Bezrobocie rejestrowane w listopadzie wyniosło 11,2 proc., czyli o 0,1 proc. mniej niż w październiku. Te liczby jednak niewiele mówią, jeżeli nie opatrzy się ich dodatkowym komentarzem. Po pierwsze, jest to pierwszy od wielu lat spadek bezrobocia w listopadzie. Zwykle jesień i zima są dla pracowników trudniejsze, ponieważ wygasają prace sezonowe. Po drugie, bezrobocie rejestrowane nie uwzględnia tych osób, które sprytnie idą po zasiłek do urzędu pracy a na boku wykonują jakieś zajęcie zarobkowe. Badania aktywności ekonomicznej ludności wskazują, że prawdziwe bezrobocie wynosi w Polsce tylko 9 proc. Biorąc pod uwagę, że wielu Polaków jest bardzo mało mobilnych (kto z Olsztyna będzie chciał pracować w Krakowie?), a poziom wykształcenia jest dość niski, można powiedzieć, że bezrobocie w Polsce jest bardzo niskie.

Ale jednak nie wszystko w gospodarce kręci się tak szybko, jak do tej pory.

Przedsiębiorcy wyraźnie sygnalizują, że koniunktura nie jest już tak dobra jak w pierwszej połowie roku. GUS opublikował wczoraj tzw. wskaźniki ogólnego klimatu koniunktury, które pokazują, jak biznesmeni widzą swoją przyszłość. W przetwórstwie przemysłowym wskaźnik ten wyniósł w grudniu "plus 19" i po raz pierwszy od początku roku spadł poniżej 20. Nieznacznie pogorszyły się prognozy dotyczące zarówno zamówień, jak też sytuacji finansowej i wzrostu zatrudnienia. W budownictwie wskaźnik spadł z "plus 25" w listopadzie do "plus 19" w grudniu, a w handlu — z "plus 8" do "plus 6".

Nie ma co lamentować. Wciąż są to bardzo dobre wskaźniki. Ale jednak widać pewne pogorszenie.

Z czego może ono wynikać? Na pewno firmy nie mogą rozwijać się wiecznie w tak szybkim tempie, jak do tej pory. Wykorzystują im się moce produkcyjne. Coraz więcej przedsiębiorstw wskazuje nieznacznie wolniejszy wzrost zamówień. Jak połączyć to z coraz szybszym wzrostem sprzedaży detalicznej? Ano sprzedaż detaliczna to tylko część gospodarki. Poza tym coraz większa część tej sprzedaży pochodzi z importu, ponieważ przy umacniającym się złotym towary sprowadzane z zagranicy są tańsze.

Natomiast niewątpliwie wolniejszy niż do tej pory będzie w najbliższych miesiącach wzrost inwestycji. Osiągnął on rekordowe poziomy w pierwszym kwartale i teraz będzie wolniejszy. Trudniejsza jest również sytuacja eksporterów. Wzrost gospodarczy w strefie euro (która odpowiada za połowę polskiego eksportu) będzie w przyszłym roku znacznie wolniejszy niż w tym, co oznacza obniżenie wzrostu zamówień. Niektórzy przewidują, że PKB eurolandu zwiększy się w 2008 r. tylko o 1,6 proc. Co gorsza, nikt nie jest w stanie oszacować, jaki dokładnie wpływ na strefę euro będzie miał kryzys na rynkach finansowych i ewentualna recesja w Stanach Zjednoczonych.

W firmach zwiększają się również jednostkowe koszty pracy, czyli koszt zatrudnienia pracownika w relacji do wytworzonych przez niego towarów lub usług. Na przykład w listopadzie wzrost tych kosztów wyniósł ponad 8 proc. w skali roku. Dlatego już widać, że zyski firm nie będą rosły tak szybko jak do tej pory.

Nie można również zapominać o rosnących stopach procentowych. W tym roku Rada Polityki Pieniężnej podniosła koszty kredytu cztery razy, a w przyszłym roku będzie kontynuować podwyżki. Najbardziej odbije się to na tych firmach, które mają wysoki poziom zadłużenia. Wprawdzie nie ma ich wiele, ale jednak jakieś koszty wzrostu stóp procentowych muszą się pojawić.

W ostatnim czasie kilka dużych instytucji finansowych obniżyło prognozy wzrostu gospodarczego dla Polski na 2008 r. BPH i ING przewidują, że PKB zwiększy się o 5,1 proc., a Deutsche Bank i Citibank, że będzie to 5 proc. Trudno uznać to za "czarne prognozy", wręcz przeciwnie — wciąż są one bardzo dobre. Ale po wzroście o około 6,5 proc. w 2007 r. wyraźnie widać, że powoli coś zaczyna zgrzytać. Co?

Na pewno siłą polskiej gospodarki są i pozostaną konsumenci. GUS podał dzisiaj, że sprzedaż detaliczna była w listopadzie aż o 19,2 proc. wyższa niż przed rokiem. Bardzo szybko rośnie popyt na towary uznawane za luksusowe, a przynajmniej "z górnej półki". Sprzedaż samochodów i innych pojazdów zwiększyła się w ciągu roku aż o 41,3 proc., mebli, sprzętu RTV i AGD — o 21,2 proc. Tymczasem sprzedaż żywności, a zatem podstawowych artykułów nabywanych przez gospodarstwa domowe, zwiększyła się o 17,4 proc. A warto wspomnieć, że w tej grupie towarów odnotowywany jest ostatnio bardzo wysoki wzrost cen, a zatem realny wzrost sprzedaży był znacznie niższy.

Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli