Miliardy złotych wyparowują z giełdy. Od początku roku wartość spółek notowanych w Warszawie zmniejszyła się aż o 107 mld zł – to równowartość 10 proc. PKB Polski. Jeden z największych inwestorów na GPW Michał Sołowow stracił 900 mln zł. Ci, którzy pod koniec grudnia odważnie zainwestowali w fundusze inwestycyjne akcji, zubożeli przeciętnie o 14 proc. – To kolosalna przecena – skomentował ostatnie wydarzenia na naszym parkiecie analityk Goldenegg Marek Nienałtowski.
Takie zamieszanie zgotowała polskiej giełdzie sytuacja na świecie. Ale nie tylko. Również na krajowym podwórku można dostrzec przyczyny spadków. Co więcej, częściowo można też wskazać winnych.
Wczoraj pojawiła się cała seria informacji wskazujących, że światowa gospodarka jest w coraz gorszej kondycji. Koncert złych wieści rozpoczął jeszcze przed wschodem słońca w Europie były prezes Fed Alan Greenspan. Powiedział, że Stany Zjednoczone albo już weszły w recesję, albo może się to stać niedługo.
Kilka godzin później bombę na giełdy spuściła Citigroup, jedna z największych instytucji finansowych na świecie. Jej strata netto w IV kwartale wyniosła aż 9,8 mld dolarów, dwukrotnie więcej, niż prognozowano. Zaledwie po dwóch godzinach zaskakującą informację podał amerykański Departament Handlu. Sprzedaż detaliczna w USA spadła w grudniu o 0,4 proc., i to mimo zakupowego szału związanego ze świętami Bożego Narodzenia. To był gwóźdź do trumny. Przekonanie o nadchodzącej recesji w USA odbija się na wszystkich giełdach świata, ponieważ żadna gospodarka nie jest samotną wyspą odporną na zawirowania za Atlantykiem. Na polskim parkiecie sytuacja jest jednak znacznie gorsza niż na giełdach w Nowym Jorku, mimo że naszej gospodarce nie grozi recesja, lecz najwyżej spowolnienie szybkiego wzrostu. Od początku roku główny wskaźnik WIG20 stracił 11,9 proc. i znalazł się na najniższym poziomie od października 2006 r. Natomiast amerykański Standard & Poor’s 500 spadł tylko o 6 proc. i jest najniżej od marca 2007 r.
Z czego to wynika? – Inwestorzy generalnie wycofują się z rynków wschodzących. W przypadku Polski rosną też obawy przed wysokim wzrostem stóp procentowych, choć nie wydają się one uzasadnione – przyznaje Marek Nienałtowski. Ale to niejedyna przyczyna.