Przed rokiem ekonomiści i politycy zastanawiali się w Davos, czy światową gospodarkę czeka miękkie czy twarde lądowanie, w tym roku nikt nie ma wątpliwości, że bardziej prawdopodobna jest ta mniej przyjemna wersja. Pytanie kto – poza USA – najbardziej na nim ucierpi.
O dominujących w tym roku nastrojach świadczą tematy zaplanowanych sesji: „Przygotowania do światowej recesji”, „Jak stawić czoła niepewnym czasom” oraz „Czy jeśli USA mają katar, to cały świat złapie przeziębienie?”. – Tym razem w USA to nie katar, ale długotrwałe zapalenie płuc – wieszczył Nouriel Roubini, szef nowojorskiej firmy Roubini Global Economics.
– Reszta świata nie jest odporna na problemy USA – oceniał Stephen Roach, prezes banku Morgan Stanley w Azji. Fred Bergsten, szef Peterson Institute for International Economics, twierdził jednak, że Stanom Zjednoczonym na pewno nie grozi poważna choroba, co najwyżej przeziębienie, które wcale nie musi zainfekować reszty świata.
Humorów uczestnikom forum nie poprawiły ogłoszone w środę obniżki prognoz tegorocznego wzrostu gospodarczego i związane z tym kolejne spadki na giełdach. Międzynarodowy Fundusz Walutowy ocenił, że znaczące spowolnienie w światowej gospodarce wydaje się nieuniknione wraz ze wzrostem prawdopodobieństwa recesji w USA. EBOR stwierdził zaś, że w tym roku tempo wzrostu gospodarczego w Europie Środkowo-Wschodniej wyniesie 5 – 5,5 proc. zamiast 6,1 proc. Z kolei rząd w Berlinie obniżył tegoroczną prognozę wzrostu PKB do 1,7 proc. (z 2 proc.), a Merrill Lynch ocenił, że PKB w USA wzrośnie w tym roku o 0,8 proc. zamiast 1,6 proc.
Jak wynika z badań firmy doradczej PricewaterhouseCoopers – w tym roku świat biznesu wyruszył na forum w Davos w złych nastrojach. Po raz pierwszy od pięciu lat są one gorsze niż w poprzednim roku. Obawy przed recesją zastąpiły teraz wcześniejsze niepokoje związane z terroryzmem i nadmiernymi regulacjami.