Zamieszanie polityczne na Węgrzech zaszkodziło tamtejszej giełdzie. Inwestorzy coraz bardziej obawiają się tego rynku. Nie tylko akcji. Niektórzy analitycy mówią o możliwości ostrego osłabienia forinta. Możliwe, że negatywny stosunek inwestorów do Węgier odbił się nieco na innych krajach regionu.

W ubiegłym tygodniu budapeszteński indeks giełdowy był jednym z najsłabszych na świecie. Stracił 1,3 proc., podczas gdy na innych parkietach inwestorzy z umiarkowanym optymizmem kupowali akcje. Spadki na węgierskiej giełdzie wynikały z narastającego niebezpieczeństwa rozpadu koalicji rządowej. Mogłoby to doprowadzić do zatrzymania reform fiskalnych w tym kraju. Eksperci węgierskiego think tanku Political Capital uważają, że w razie rozpadu koalicji najlepszym rozwiązaniem dla węgierskiej gospodarki, które uspokoiłoby rynki, byłoby powołanie technokratycznego premiera ekonomisty. W piątek analitycy Political Capital ostrzegli, że istnieje ryzyko ataku spekulacyjnego mającego na celu osłabienie forinta.

W innych krajach regionu sytuacja na giełdach była znacznie lepsza. Indeksy w Warszawie i Pradze zyskały odpowiednio 1,6 i 0,1 proc. Chociaż był to wynik gorszy niż osiągnięty przez indeksy w Stanach Zjednoczonych, Ameryce Południowej czy Azji, gdzie zwyżki wyniosły od 3 do 6,5 proc. Może to wskazywać, że inwestorzy z większą ostrożnością podchodzą do regionu Europy Centralnej.

W nadchodzących dniach zabraknie publikacji makroekonomicznych, które mogłyby poruszyć inwestorów. Jedną z najważniejszych danych będzie piątkowy indeks Uniwersytetu Michigan pokazujący nastroje wśród amerykańskich konsumentów. Ostatnie sesje pokazały jednak, że impulsy do zakupów mogą pojawić się niespodziewanie.