Blisko połowa naszych dochodów wędruje do państwowej kasy w formie podatku dochodowego, VAT i akcyzy. To dlatego, jak wyliczyło Centrum im. Adama Smitha, dzień wolności podatkowej przypada w Polsce dopiero 14 czerwca. Od tego dnia przestajemy pracować na rachunek państwa.
Zdaniem ekspertów CAS Polacy płacą jedne z najwyższych podatków. Po jeszcze większe pieniądze fiskus sięga do kieszeni m.in. Niemców i Szwedów. Ale są też kraje, gdzie zarabianie wyłącznie po to, by zapłacić podatki, kończy się już w maju – np. Szwajcaria, Irlandia czy Słowacja.
Jak podkreśla Kamil Kajetanowicz z CAS, w Polsce szczególnie uciążliwe jest obciążenie fiskalne pracy. Klin podatkowy w naszym kraju, czyli podatek dochodowy oraz składki płacone na ZUS, należy do najwyższych wśród państw OECD i wynosi 42 proc. przychodów. Wyższy mają m.in. Węgry – 43 proc. i Niemcy – 47 proc. Z kolei w Korei stanowi on zaledwie 16 proc. ogólnych przychodów, a w Irlandii 20 proc.
– Im droższa jest praca, tym mniej opłaca się legalnie zatrudniać ludzi – uważa Kajetanowicz. – Z jednej strony powoduje to wzrost szarej strefy, z drugiej zaś polscy przedsiębiorcy i pracownicy produkują mniej, niż by chcieli.
W tym pesymistycznym dla podatnika obrazie jest element optymizmu. Dzień wolności podatkowej przypada coraz wcześniej. W latach 1994 – 1996 obchodzono go na początku lipca. W ubiegłym roku przypadł 16 czerwca.