Od poprzedniego poniedziałku (15 września), kiedy to o bankructwie poinformował amerykański Lehman Brothers, wahania cen akcji na giełdach, mierząc indeksami, przekraczały plus minus 10 proc., a w przypadku zagrożonego sektora bankowego dwa razy więcej.
Obecne wyceny spółek na najważniejszych giełdach są o 3 – 4 proc. niższe wobec 15 września. We wtorek większość giełd znów traciła na wartości (np. londyński FTSE100 obniżył się o 1,9 proc.). Tuż przed zamknięciem sesji w dół poszły nieźle sobie radzące w ciągu dnia indeksy w USA – Dow Jones spadł o 1,5 proc.
20 proc. podrożało natomiast złoto. Złoto, które powszechnie uznawane jest za lekarstwo na wszelkiego rodzaju kryzysy, również obarczone jest dużym ryzykiem spekulacji. Najlepiej świadczy o tym wczorajszy spadek jego notowań o 2 proc., do 891,2 dol. za uncję na amerykańskiej giełdzie Nymex. Niemniej jednak analitycy sądzą, że w dobie niepewności ceny kruszcu będą nadal rosły. W ocenie szwajcarskiego banku UBS za miesiąc za uncję trzeba będzie zapłacić 925 dolarów, a za trzy miesiące – 975 dolarów.
Duże wahania rynków akcji to efekt niepewności związanej z ostatecznym kształtem planu ratunkowego dla amerykańskiego sektora finansowego autorstwa sekretarza skarbu Henry’ego Paulsona. Nadal wiadomo o nim tylko tyle, że amerykańska administracja na przejęcie „toksycznych aktywów” związanych z rynkiem kredytów hipotecznych przeznaczy około 700 mld dolarów. Szczegóły inwestorzy powinni poznać w najbliższych dniach. Wczoraj o szybkie przyjęcie planu przez Kongres zaapelował szef Fed Ben Bernanke. W przeciwnym razie konsekwencje dla rynków finansowych i całej gospodarki będą bardzo poważne.
Takie wypowiedzi to raj dla spekulantów. Dlatego do prawdziwej wyceny aktywów jeszcze daleko. W najbliższych miesiącach rynki powinna nadal charakteryzować duża zmienność. Choć już teraz pojawiają się głosy, że jest tanio i warto kupować. Tak twierdzi Mark Mobius, zarządzający aktywami ok. 40 mld dolarów w funduszu Templeton.