W nowy rok aż sześć krajów starej Unii wchodzi z negatywną perspektywą dla ich ratingów – wczoraj kolejna agencja, Moody’s, obniżyła rating Grecji do A2 z perspektywą negatywną. To oznacza, że w najbliższym czasie mogą się one liczyć z dalszym ich obniżaniem, a to z kolei może wystraszyć inwestorów, którzy mniej chętnie będą wykładali kapitał na zakup ich papierów dłużnych. A jeśli to zrobią, to każą sobie za to słono zapłacić.
Takie ryzyko dotyczy w sumie aż 13 krajów, dla których Komisja Europejska prognozuje zadłużenie w znacznym stopniu przekraczające kryterium z Maastricht wskazujące na górną granicę długu w relacji do PKB na poziomie 60 proc. Są wśród nich Grecja i Włochy, w których zadłużenie przekracza już 100 proc. PKB, ale także – postrzegane jako najbogatsze państwa Unii
– Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Austria, Holandia czy Belgia. – To, na ile dany kraj jest ryzykowny, pokazują stawki ubezpieczenia dla posiadacza jego długu – mówi Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK.
Polska na tle innych wygląda całkiem przyzwoicie i co więcej, jej sytuacja poprawiła się wyraźnie w tym roku. To oczywiście zasługa dodatniego wzrostu gospodarczego, jaki nasz kraj jako jedyny w regionie odnotuje w tym roku. Ma on według wstępnych szacunków wynieść 1,5 – 2 proc. PKB. Dzięki temu jesteśmy lepiej oceniani, bo – w opinii inwestorów – szybszy wzrost gospodarczy pozwoli nam szybciej wyjść z nadmiernego deficytu.
Dodatkowo wiarygodność Polski zwiększają ograniczenia ustawowe dotyczące poziomu długu publicznego – nie możemy się zadłużać w nieskończoność. – Oczywiście to nie zwalnia naszego rządu od konieczności przeprowadzenia reform – zastrzega Reluga.