Gdyby rządowi udało się wreszcie przeprowadzić skuteczną reformę ubezpieczeń społecznych rolników i powiązać ją z wprowadzeniem podatku dochodowego w rentownych gospodarstwach, to byłaby najpoważniejsza w tym roku reforma finansów publicznych, ale też zmiana zakonserwowanej struktury naszego rolnictwa.
Reforma ubezpieczeń rolniczych jest jedną z najczęściej wskazywanych przez ekonomistów zmian, jakie są potrzebne do uzdrowienia naszych finansów publicznych. System emerytalno-rentowy rolników jest tak bowiem skonstruowany, że w przeważającej części jest dotowany z budżetu państwa, a tylko w niewielkim procencie ze składek samych ubezpieczonych. Z ustawy budżetowej na ten rok wynika, że rolnicy zapłacą ok. 1,346 mld zł składek, a państwo do około 1,5 mln emerytur, rent i zasiłków rolniczych dopłaci ponad 15,44 mld zł. Dodatkowo budżet państwa płaci składki za ubezpieczenie zdrowotne rolników i ich domowników (1,6 mln osób) i jest to kolejna dotacja w wysokości 3 mld zł.
Na wsi żyje obecni około 7,9 mln osób w wieku produkcyjnym. Połowa z nich utrzymuje się z rolnictwa i ma gospodarstwa rolne (liczone od 1 hektara), i jak podaje GUS, w rolnictwie pracuje 13,6 proc. wszystkich pracujących, czyli 2,2 mln osób. To około miliona mniej osób niż jeszcze w połowie lat 90.
Problem polega na tym, że polskie rolnictwo jest bardzo rozdrobnione, a już połowa mieszkańców wsi, która nie posiada roli (tak wynika z badania Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej), utrzymuje się ze świadczeń z pomocy socjalnej, w tym z zasiłku dla bezrobotnych.
– Zmiana sposobu dotowania ubezpieczeń społecznych rolników to szansa na zmiany rozwojowe na wsi, bo zamiast płacić za emerytury, można będzie więcej pieniędzy przeznaczyć choćby na edukację dzieci i młodzieży – uważa Irena Wóycicka z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.