Na liście maklerów papierów wartościowych wpisanych jest 2156 osób i mimo że około 70 proc. z nich wykonuje swój zawód, na naprawdę wysokie zarobki może liczyć tylko wąska grupa. Chodzi o osoby pracujące przy obsłudze krajowych i zagranicznych instytucji finansowych.
W Polsce to około 100 osób. Z szacunków „Rz” wynika, że każdy z największych domów maklerskich na premie dla pracowników części instytucjonalnej przeznaczy w tym roku po 3 – 5 mln zł. Najlepsi maklerzy zarobili w zeszłym roku wraz z premią nawet ponad 1 mln zł. Prawdopodobnie najlepiej opłacanym w kraju traderem akcji znów okaże się Stanisław Waczkowski, wiceprezes i akcjonariusz Ipopemy, którego wynagrodzenie za 2009 r. wyniosło 4,4 mln zł. Przedstawiciele Ipopemy nie chcieli tego komentować.
Pierwszy bonusy swoim maklerom obsługującym instytucje wypłacił lider pod względem obrotów w 2009 r., czyli DM Banku Handlowego (z grupy Citibanku). Z informacji „Rz” wynika, że były one na poziomie zbliżonym do tych zeszłorocznych. Z tego co udało nam się ustalić, podobnie było w innych domach, a wzrost względem zeszłego roku był niewielki. Inaczej jest w UniCredit CAIB Polska, gdzie różnica będzie znacznie większa. W zeszłym roku w ogóle nie wypłacił premii swoim pracownikom, w tym roku ma być inaczej.
Dlaczego mimo silnej zwyżki indeksów najlepsi traderzy nie zarobili więcej? Jak mówi Katarzyna Michalczuk-Iwaniuk, szefowa DM PKO BP, standardem na rynku jest to, że wynagrodzenia maklerów są ściśle związane z przychodami z tytułu prowizji, a te zależą od wielkości giełdowych obrotów.
– Pod względem wzrostu indeksów zeszły rok był bardzo dobry, natomiast obroty nie były aż tak wysokie – mówi Michalczuk-Iwaniuk. O ile ci najlepiej zarabiający maklerzy (obsługujący duże instytucje) nie zarobili więcej, o tyle większe zyski zainkasowali pracownicy działów detalicznych.