Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita” prezesi spółek węglowych będą zaskarżać lawinowo rosnący import węgla z Rosji jako praktyki dumpingowe. Waldemar Pawlak przyznał, że strona rządowa nic tu nie może zrobić, bo importu nie można zablokować, ale spółki – mogą się poskarżyć.
Jednak, jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej”, niewykluczone, że w ograniczanie rosyjskiego importu włączy się rząd. Jeśli tylko bowiem uda się udowodnić, że polski węgiel jest czystszy – może się on poskarżyć w Unii Europejskiej, bo zgodnie z postanowieniami pakietu klimatycznego odbiorcy węgla nie mogą sprowadzać spoza UE surowca, który ma więcej zanieczyszczeń niż rodzimy. Jeśli doszłoby do takiej skargi – byłby to precedens.
Podczas obrad zespołu podsumowano też ubiegły rok w branży – 100 mln zł zysku netto (przede wszystkim za sprawą bardzo dobrych wyników Bogdanki) i 6 mld zł podatków do kasy państwa i gmin.
– Wiemy, że premier jest przeciwny podatkowi od podziemnych wyrobisk górniczych, co nas cieszy – powiedział Wacław Czerkawski, współprzewodniczący obrad (jednocześnie wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce, ale ten związek, podobnie jak Solidarność i Sierpień'80 zbojkotował obrady zespołu tłumacząc, że nie ma dialogu na linii górnicy - rząd). – Zaproponował też, żeby zmienić podział opłaty eksploatacyjnej, czyli tej od każdej wydobytej tony węgla, by po prostu większa jej część trafiała do gmin – dodał.
Z niezadowoleniem ze strony górników natomiast spotkało się zdecydowane „nie” szefów spółek węglowych dla zwiększenia zatrudnienia w kopalniach. Prezes Kompanii Węglowej Mirosław Kugiel nie pozostawił złudzeń – dopóki kopalnie tej największej spółki nie będą produkowały więcej (a nie robią tego, bo nie ma zbytu na węgiel - w tym roku energetyka zakontraktowała w KW o 4 mln ton węgla mniej niż w ubiegłym) nie ma szans, by Kompania odblokowała przyjęcia do pracy – będzie więc przyjmować tylko absolwentów szkół górniczych, z którymi ma umowy, czyli ok. 600 osób rocznie zamiast np. 8 tys. rocznie jak w ostatnich latach. Związki zawodowe natomiast proponowały „1 na 1”, czyli jeden nowy górnik w miejsce jednego odchodzącego na emeryturę. – Inaczej powstanie luka pokoleniowa, która stanowi poważne zagrożenie bezpieczeństwa pracy w kopalniach – powiedział Czerkawski.