- Kilka krajów zablokowało porozumienie. To nie jest koniec świata. Teraz będziemy starali się stworzyć parasol ochronny dla beneficjentów – mówił wczoraj Janusz Lewandowski, unijny komisarz ds. budżetu. Te kilka krajów to przede wszystkim Wielka Brytania, popierana w ostatniej fazie negocjacji przez Holandię, Szwecję i Danię.
[b]Brytyjski sprzeciw[/b]
Premier David Cameron od początku blokował jakikolwiek kompromis i to mimo że Parlament Europejski zgodził się na żądanie Rady UE (unijnych rządów) ograniczenia wzrostu przyszłorocznego budżetu do 2,9 proc. zamiast początkowo planowanego 6,2 proc. Wielka Brytania odrzuciła postulaty polityczne PE, który żądał dla siebie większego udziału w przyszłej dyskusji o wieloletnim budżecie UE. Ten postulat popiera Lewandowski, uznając, że PE jest sojusznikiem Polski. – Nadszedł czas egoizmów narodowych. Krajom, którym zależy na polityce solidarności wyrażonej w pieniądzu, powinno zależeć na udziale PE w tych negocjacjach – powiedział komisarz.
Jeszcze w przyszłym tygodniu Lewandowski przedstawi projekt nowego budżetu. – Zatwierdzenie go w grudniu nie będzie łatwe. Ale w styczniu lub lutym 2011 roku jest to możliwe. Takie niewielkie opóźnienie nie powinno spowodować znaczących kłopotów dla odbiorców unijnych pieniędzy – przekonuje Jerzy Buzek, przewodniczący PE, który prowadził negocjacje w imieniu eurodeputowanych. Według obowiązującego od roku traktatu lizbońskiego PE i Rada UE mają równe prawa w decydowaniu o rocznych budżetach.
Jeśli nowy budżet szybko uzyska poparcie, to problemu w ogóle nie będzie. Jeśli natomiast chaos ustawowy będzie się przeciągać, to w 2011 roku obowiązuje prowizorium, czyli limit z 2010 r. podzielony na 12 równych miesięcznych budżetów.