Administracja Baracka Obamy domaga się uznania odpowiedzialności finansowej pozwanych firm za koszty sprzątania po wycieku ropy, a także za straty gospodarcze i ekologiczne spowodowane największą katastrofą tego typu w historii Stanów Zjednoczonych. Kwoty odszkodowań mogą być liczone w dziesiątkach miliardów dolarów.

Przez trzy miesiące od 20 kwietnia, gdy doszło do wybuchu na platformie wiertniczej Deepwater Horizon, do wód Zatoki Meksykańskiej dostało się niemal 5 milionów baryłek (205 milionów galonów) ropy. Wyciek pozbawił pracy i dochodów tysiące osób w Luizjanie, odstraszając od podróży do Nowego Orleanu setki turystów. Pod naciskiem prezydenta Baracka Obamy szefowie BP zobowiązali się do wpłacenia 20 mld dol. na specjalny rachunek, z którego będą wypłacane odszkodowania. Brytyjski koncern ma też zrekompensować straty robotnikom z przemysłu naftowego, którzy – wskutek ogłoszonego przez Biały Dom moratorium na wiercenia naftowe na dużych głębokościach – stracili źródło utrzymania. – Chcemy, by ponieśli pełną odpowiedzialność za naruszenie prawa – podkreślił prokurator generalny Eric Holder. Zdaniem administracji Baracka Obamy przyczyną wycieku były bowiem zaniedbania po stronie BP i współpracujących firm.

Do sądów federalnych w Nowym Orleanie wpłynęło już ponad 300 pozwów związanych z wyciekiem ropy. Odszkodowań od BP żądają m.in. właściciele hoteli i restauracji, którzy przez wyciek stracili klientów.

[i] Korespondencja z Waszyngtonu[/i]