Jej wystąpienie w ostatni weekend na konferencji w Jackson Hole było pełne dramatyzmu. Postawiła sprawę jasno — jeśli europejskie banki nie zostaną dokapitalizowane, świat czeka kolejna recesja.
— Rozwój wydarzeń tego lata dowiódł, że gospodarka światowa weszła w bardzo niebezpieczny okres. Cały czas istnieje ryzyko, że chwiejne ożywienie w każdej chwili może „wypaść z toru". Musimy działać natychmiast — apelowała pani Lagarde.
Przypomniała jednocześnie, że w dwa lata po wybuchu kryzysu finansowego gwałtownie wzrósł dług publiczny tak w Stanach Zjednoczonych, jaki w Europie. Cały czas idzie w górę koszt obsługi długu banków europejskich, ponieważ inwestorzy jak ognia unikają ryzyka związanego z kupowaniem obligacji o dłuższych terminach wykupu. Zagrożeniem są także niepokoje na rynkach finansowych, a dodatkowych komplikacji dodaje brak decyzyjności polityków. W Stanach Zjednoczonych doprowadziła do utraty przez ten kraj najwyższego ratingu AAA. W Europie politycy nie są w stanie porozumieć się kto powinien zapłacić rachunek za powstrzymanie kryzysu na rynku obligacji państwowych.
Zdaniem pani Lagarde grupa najbogatszych oraz najszybciej rozwijających się krajów — G20 powinna podczas listopadowego szczytu zadecydować o dokapitalizowaniu banków europejskich. Jej zdaniem można to zrobić przede wszystkim ze przy wykorzystaniu funduszy ze źródeł prywatnych, ale z pieniędzy publicznych z Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF).
Jednocześnie pani Largarde przestrzegła rządy przed zbyt szybkim zacieśnianiem polityki finansowej. Jej zdaniem banki centralne bez obaw powinny sięgać po niekonwencjonalne środki ratowania gospodarki. Zdaniem szefowej MFW Europa musi jak najszybciej odzyskać nadwerężoną wiarygodność, pokazać że ma wizję, na przykład wspólne reguły fiskalne, które są w stanie funkcjonować — apelowała Christine Lagarde.