Korespondencja z Brukseli
– Prezes Banku Światowego spoza USA? Możliwe, ale za pięć – dziesięć lat – mówi „Rz" Bruce Stokes, ekspert German Marshall Fund. Na wiosennym zgromadzeniu akcjonariuszy tej instytucji 20 – 22 kwietnia ma zostać wybrany następca Roberta Zoellicka. Eksperci nie mają wątpliwości: będzie nim również Amerykanin, choć tym razem koreańskiego pochodzenia, Jim Yong Kim. Według niepisanej reguły to stanowisko zarezerwowane jest dla USA. W zamian Amerykanie popierają europejskiego kandydata na szefa MFW. Obecnie jest nim Francuzka Christine Lagarde.
Dla rosnących w siłę gospodarek spoza kręgu transatlantyckiego taki podział władzy w najważniejszych światowych instytucjach jest coraz bardziej wątpliwy. – Przesunięcie akcentów w światowej gospodarce powinno znajdować odzwierciedlenie we władzach międzynarodowych instytucji – uważa Cinzia Alcidi, ekspertka brukselskiego CEPS. Na razie jednak nie ma szans na zmianę sytuacji. W przypadku Banku Światowego zwycięstwo kandydata nieamerykańskiego wymagałoby poparcia Europy. A ta przecież nie może w ten sposób rewanżować się USA za udzielone rok temu poparcie dla Lagarde.
Azjatyckie korzenie
Jednak pewne zmiany już następują. Amerykański kandydat jest pochodzenia azjatyckiego, co pomoże mu w uzyskaniu sympatii azjatyckich akcjonariuszy BŚ. Poza tym po raz pierwszy w historii tej instytucji na jej czele stanie człowiek znający się na pomocy rozwojowej. Jim Yong Kim jest ekspertem od zdrowia publicznego, zajmował się m.in. walką z AIDS. – Nadszedł czas, aby ekspert od polityki rozwojowej stanął na czele największej na świecie instytucji polityki rozwojowej – powiedział Barack Obama, gdy ogłaszał kandydaturę Kima.
USA są największym darczyńcą dla tej instytucji i co pięć lat Kongres musi zatwierdzać lwią część środków przekazywanych w formie niskooprocentowanych pożyczek dla najbiedniejszych krajów świata. – Ludzie z administracji prezydenta są przekonani, że Kongres nie zaakceptuje tych pieniędzy, jeśli ktoś spoza USA będzie stał na czele BŚ – mówi Bruce Stokes. Za pięć – dziesięć lat inne państwa świata mogą być na tyle bogate, żeby więcej łożyć na pomoc rozwojową, wtedy być może na czele BŚ stanie przedstawiciel innego regionu.