Ministerstwo Finansów zakłada, że ten rok będzie przełomowy dla poziomu zadłużenia Polski. W stosunku do PKB ma ono spaść z 56,3 proc. w 2011 r. do 53,7 proc. w 2012 r. Ostatni raz taki spadek zanotowaliśmy w 2007 r. Nominalnie dług zwiększyć się ma zaś tylko o 7,3 mld zł. Tak niskiego przyrostu nie było od co najmniej 17 lat.
Na czym resort opiera swój optymizm? Z jednej strony liczy, że państwo będzie bardziej oszczędne. Inwestycje publiczne mają być o 5 mld zł mniejsze niż w ubiegłym roku, płace w budżetówce nie wzrosną. Zmniejszenie składki przekazywanej do OFE przynieść ma zmniejszenie naszych potrzeb pożyczkowych o ok. 8 mld zł. Spore korzyści państwo ma uzyskać też z tzw. akumulacji netto aktywów finansowych. To suma zarządzania wolnymi środkami państwa, przychodów z prywatyzacji oraz deficytu budżetu środków europejskich. Ma ona zmniejszyć zadłużenie aż o 13 mld zł. Jednak kluczową rolę ma odegrać umacnianie się złotego.
Plan oparty na kursie
Pod koniec ubiegłego roku nasza waluta traciła na wartości, co spowodowało silne zwiększenie zobowiązań zagranicznych. – Tylko z powodu zmiany kursu wzrosły one o ok. 21 mld zł – szacuje Aleksander Łaszek z Fundacji Obywatelskiego Rozwoju. Minister finansów Jacek Rostowski oczekuje, że w tym roku sytuacja diametralnie się odmieni i złoty będzie się wzmacniał.
Gdyby 31 grudnia 2012 r. kurs osiągnął poziom 4 zł (wobec 4,4 zł na koniec grudnia 2011 r.), a z zagranicy pożyczylibyśmy netto kolejne 2,5 mld zł, zadłużenie w walutach obcych wyrażone w złotych spadłoby nawet o 14 mld zł, a pozostała część długu mogłaby wzrosnąć o 21 mld zł – wynika z analizy „Rz". – Według założeń resortu finansów na skutek umacniającego się złotego wartość zadłużenia zagranicznego spadnie o 19 mld zł – wylicza z kolei Łaszek. Pozwoliłoby to na wzrost reszty długu nawet o 26 mld zł. – Takie wyliczenia można mnożyć. Ale to jak igranie z ogniem, bo wystarczy, by euro kosztowało o 5 gr więcej, niż zakłada minister, a już całe plany legną w gruzach – zauważa Mirosław Gronicki, b. minister finansów.
Na początku roku nasza waluta odrabiała straty wobec grudnia, ale ostatnio trend się odwraca. Dziś euro kosztuje już ponad 4,2 zł. Rynkowa zgoda pokazuje, że na koniec grudnia może to być nawet 15 gr więcej, niż zakłada rząd. – To, czy złoty się umocni, zależy od sytuacji w strefie euro i siły ewentualnego ożywienia w tej gospodarce – podkreśla Jakub Borowski z Rady Gospodarczej przy Premierze.