Dyrektywa reguluje zasady uznawania kwalifikacji nabytych w innych krajach członkowskich. Dotyczy wyłącznie zawodów regulowanych, czyli takich, których wykonywanie możliwe jest po spełnieniu dodatkowych wymogów administracyjnych. W każdym kraju członkowskim zawody te podzielone są na pięć grup, w zależności od poziomu kwalifikacji wymaganego do ich wykonywania. Poziom 1 oznacza profesje, w przypadku których wystarczy świadectwo ukończenia szkoły zawodowej, poziom 5 – zawody wymagające tytułu magistra.
Najważniejszy element dyrektywy to wprowadzenie Europejskiej Legitymacji Zawodowej. Dokument wydawany będzie przez państwo pochodzenia pracownika i ma stanowić potwierdzenie zdobytych przez niego kwalifikacji. Do tej pory to państwa goszczące sprawdzały poziom wykształcenia i doświadczenia zagranicznych pracowników, którzy w związku z tym zmuszeni byli tłumaczyć na obce języki swoje dyplomy i certyfikaty.
Dyrektywa wprowadza też zmiany w samych zasadach uznawania kwalifikacji. W przypadku pracowników o niskich kwalifikacjach procedury będą prostsze, w odniesieniu do osób wysoko wykwalifikowanych – bardziej rygorystyczne. Ci pierwsi – jeśli ich kwalifikacje będą niższe o więcej niż jeden poziom od wymaganego w państwie goszczącym – będą mogli nadrobić zaległości poprzez uczestnictwo w kursach lub szkoleniach. Drudzy – jeśli poziom ich kwalifikacji będzie w danym kraju za niski wobec wymogów – nie będą mogli rekompensować tych braków poprzez podjęcie dodatkowej nauki.
Dyrektywa wprowadza też wspólne zasady kształcenia. W ich ramach zdefiniowane zostaną wiedza, umiejętności i kompetencje, które powinny być przekazywane w trakcie edukacji, oraz zasady egzaminowania. Chodzi o to, by zwiększyć zaufanie państw o wysokim poziomie edukacji do certyfikatów i świadectw wydawanych za granicą.
Eksperci z niemieckiego ośrodka Centrum fur Europaische Politik zwracają uwagę, że najnowsze propozycje Komisji to próba rozstrzygnięcia dylematu, co jest ważniejsze: ułatwienie mobilności pracowników czy troska o zachowanie wysokiego poziomu edukacji. Ich zdaniem poluzowanie procedur w przypadku osób o niskich kwalifikacjach jest słuszne, zaostrzenie w przypadku pracowników wykwalifikowanych może rodzić problemy. Eksperci CEP mają też poważne zastrzeżenia do pomysłu ustalania wspólnych zasad kształcenia. Komisja chce je zdefiniować w drodze aktów delegowanych, tymczasem akty te służą do precyzowania tylko mniej istotnych zapisów prawa podstawowego UE.