Pod koniec dnia za europejską walutę płacono 4,17 zł, za amerykańską 3,33 zł, a frank kosztował 3,47 zł.
Trwające praktycznie nieprzerwanie od początku czerwca umocnienie naszej waluty gwałtownie przerwała wtorkowa wypowiedź prezes NBP Marka Belki. Przewodniczący RPP poinformował, że obecnie należy raczej myśleć o perspektywie obniżki stóp. Teoretycznie więc jego wtorkowa wypowiedź mogła być bezpośrednim impulsem do osłabienia złotego, oceniają analitycy.
Ich zdaniem najbliższe dni dla naszej waluty nie przedstawiają się lepiej, choć skala deprecjacji będzie mimo wszystko ograniczona. – Maksymalny zasięg osłabienia to 4,18–4,20 zł za euro, być może nawet taki poziom nie zostanie osiągnięty. Obniżki stóp procentowych były już wcześniej dyskontowane przez inwestorów, nie spodziewamy się, aby inwestorzy na rynku walutowym mieli teraz grać pod taki scenariusz – mówi Tomasz Regulski, analityk Raiffeisen Banku.
Jeszcze pod koniec lipca analitycy prognozowali kursy rzędu 3,90–3,95 zł za euro i 3–3,10 zł za dolara na koniec tego roku. Takie kursy na łamach „Parkietu" obstawiał m.in. Marek Rogalski,?główny analityk walutowy DM BOŚ.
– Obecnie zmieniłbym tę prognozę, jednak niewiele, bo na 4 zł za euro na koniec roku. Nie wydaje mi się, żeby osłabienie złotego wywołały słowa Marka Belki – takiej wypowiedzi rynek się spodziewał. Myślę raczej, że chodzi o obawy związane z globalną gospodarką – słabe dane płynące z Chin, niepewność co do dalszego łagodzenia polityki pieniężnej w USA i tego, czy Mario Draghi będzie mógł spełnić swoje „gołębie" zapowiedzi. To wszystko może sprawić, że wrzesień dla złotego będzie słabym miesiącem. Od października powinno być jednak znowu lepiej – uważa Rogalski.