Po krytykowanej powszechnie propozycji cypryjskiej z końca października przyszła zrównoważona wersja Hermana Van Rompuya. I choć ogólny poziom cięć jest w niej większy niż u Cypryjczyków (75 mld euro wobec 53 mld euro), została przyjęta z zainteresowaniem.
– Nie zgadzamy się oczywiście z redukcją środków. Ale przyznaję, że cięcia są bardziej równomiernie rozłożone, mniej dotykają krajów na dorobku, takich jak Polska – powiedział dziennikarzom Janusz Lewandowski, komisarz UE ds. budżetu.
Van Rompuy proponuje ogólne wydatki na poziomie 958 mld euro w porównaniu z 1033 mld euro w projekcie Komisji Europejskiej. Równo tnie po najważniejszych obszarach wydatków: polityce spójności, rolnictwie, konkurencyjności. Dzięki innej strukturze oszczędności Polska dostaje w niej więcej na politykę spójności niż w teoretycznie bardziej hojnej propozycji cypryjskiej: 73,9 mld euro zamiast 72,7 mld euro. To jednak ciągle sporo mniej niż w początkowym projekcie Komisji Europejskiej, który dawał nam 77 mld euro. Lewandowski przyznał, że cięcia są nieuniknione. – Chodzi o to, żeby nie było mniej niż obecnie – powiedział komisarz (w obecnej siedmiolatce 2007–2013 Polska dostaje 69 mld euro).
Jak to wszystko ma się do celów negocjacyjnych rządu? Według Donalda Tuska powinniśmy dostać 300 mld zł na politykę spójności, czyli ok. 72 mld euro. – To cel bardzo trudny, ambitny, ale ciągle realny – deklarował premier.
Patrząc na obecną propozycję Van Rompuya, margines negocjacyjny jest więc ciągle spory. Zatem albo cel rządu nie jest ambitny, albo premier spodziewa się presji na dalsze głębokie cięcia w najbliższych dniach, a w szczególności na samym szczycie 22–23 listopada. Przewidywania komisarza Lewandowskiego są jeszcze mniej ambitne.