W tym samym miejscu już wcześniej strażnicy znaleźli rozstawione wnyki, ale postanowili wykorzystać monitoring lasu i na gorącym uczynku ująć właścicieli urządzeń. Długo nie musieli czekać, bo już na drugi dzień kamera zarejestrowała „kłusowniczy obchód". Jeden ze sprawców został zatrzymany, gdy wychodził z lasu i na widok patrolu odrzucił wnyki oraz siekierę. Dwóch kolejnych zatrzymano następnego dnia. Na ich posesjach policja odkryła skład przeróżnych wnyków oraz materiały do ich produkcji: zarekwirowano 32 sztuki wnyków i stalową linkę - surowiec do zrobienia kolejnych sideł.
Sąd zadecyduje, czy za powyższe przestępstwo, amatorom skłusowanej dziczyzny, wymierzona zostanie kara grzywny, czy nawet kara pozbawienia wolności.
Dochodzenie wykazało, że w całym procederze brało udział kilka osób zamieszkałych na terenie leśnictwa Cendrowizna i leśnictwa Miastkowo.
- Współpraca Straży Leśnej z Policją pozwoliła wykrycie i na sprawne zatrzymanie kłusowników, ale my leśnicy mamy świadomość, że problem staję się coraz częstszy i bardziej niebezpieczny – mówi Kazimierz Muczyński, komendant posterunku straży leśnej w Nadleśnictwie Łomża.
Za kłusownictwo grozi nawet do 5 lat więzienia. Lasy Państwowe oceniają, że co roku szkody z wykrytych przypadków kłusownictwa sięgają prawie 1,4 mln zł. Na kolejne 50 mln zł wyceniają je przedstawiciele Polskiego Związku Łowieckiego, który dzierżawi od LP tereny, na których myśliwi mogą polować. W ubiegłym roku na terenie obwodów łowieckich wykryto tysiące przypadków skłusowania zwierzyny. Kolejne tysiące są nigdy nie wykrywane przez leśników czy straż leśną.