Wal-Mart, największa w USA i na świecie sieć handlowa, od października ubiegłego roku oferuje wspólnie z American Express kartę płatniczą Bluebird. Choć formalnie jest to tzw. karta przedpłacona, niepowiązana z żadnym kontem, w praktyce nie różni się mocno od zwykłych kart dołączanych do rachunków oszczędnościowo-rozrachunkowych.
Pieniądze zgromadzone na Bluebirdach są nawet objęte ubezpieczeniem depozytów. W ten sposób Wal-Mart na dobre wkroczył do sektora usług finansowych, co od ponad dekady starały mu się utrudnić banki.
Kredytowa szara strefa
W samych USA sieć ma ponad 4,6 tys. sklepów (na świecie ponad 10 tys.), które odwiedza każdego tygodnia 140 mln Amerykanów, na ogół niezamożnych. Wielu z nich w niewielkim zakresie korzysta z usług tradycyjnych banków. Karty Bluebird, za których prowadzenie Wal-Mart i AmEx nie pobierają żadnych stałych opłat, są dla nich atrakcyjne. Nic dziwnego, że konkurencji tej sieci handlowej banki boją się jak ognia.
Świadczy o tym dokument, do którego dotarła niedawno agencja Bloomberga. To sprawozdanie z grudniowych konsultacji przedstawicieli Rezerwy Federalnej (Fed), amerykańskiego banku centralnego i głównego nadzorcy bankowego w USA, z reprezentantami sektora finansowego, skupionymi w Federalnej Radzie Doradczej (FAC). Zdaniem członków tego gremium sprzedaż produktów finansowych w supermarketach to szara strefa bankowa, którą Fed powinien uregulować.
– Wal-Mart przez ponad dekadę próbował formalnie zająć się bankowością. W związku z oporem najwyraźniej postanowił teraz wejść do bankowości tylnymi drzwiami, omijając ramy regulacyjne, które stosują się do banków – skarżyli się przedstawiciele banków. Proponowali, aby Fed zabronił oferowania usług związanych z płatnościami innym podmiotom niż nadzorowane instytucje bankowe.