Tempo wzrostu PKB wyniesie tylko 1,1 proc. i będzie najniższe od 1991 r. Ceny wzrosną średnio w roku 0,8 proc., czyli najwolniej od 10 lat. Takie są najnowsze przewidywania Narodowego Banku Polskiego na ten rok.

Eksperci banku centralnego wyjaśniają, dlaczego ich najnowsze prognozy dla gospodarki są gorsze niż jeszcze kilka miesięcy temu. – Spodziewamy się, że strefa euro wciąż będzie w recesji, a poprawa koniunktury będzie następować bardzo powoli – tłumaczy Jacek Kotłowski, zastępca dyrektora Instytutu Ekonomicznego NBP. – Dodatkowo polską gospodarkę wciąż spowalniać będzie kontynuacja zacieśnienia fiskalnego – dodaje. Kotłowski zaznacza też, że w tym roku naszej gospodarki nie będzie wspierać fala funduszy unijnych. Nowa perspektywa finansowa UE ruszy dopiero w 2014 r., jej pozytywne efekty będą widoczne dopiero w kolejnych latach. To odbije się na nakładach inwestycyjnych, których wartość w tym roku spadnie o niemal 3 proc., czyli mocniej niż w roku ubiegłym, kiedy spadły o -0,8 proc.

Inflacja ulży portfelom

Wydaje się, że bank centralny z nieco większym pesymizmem patrzy na przyszłość gospodarki niż kilka miesięcy temu. – W tej projekcji mamy troszkę niższy przebieg przyszłej inflacji. Również tempo wzrostu jest niższe. Obraz przyszłości przedstawia się jednak w bardzo podobny sposób jak w ostatniej projekcji – mówi Andrzej Sławiński, dyrektor IE NBP. Najmocniej zrewidowano prognozy inflacji. NBP spodziewa się, że ceny po wzroście o 3,7 proc. w 2012 r., w tym roku wzrosną średnio tylko o 0,8 proc., a w przyszłym o 1,2 proc. Inflacja aż do połowy 2015 r. nie przekroczy 1,5 proc., będzie więc znacząco niższa niż cel stawiany sobie przez Radę Polityki Pieniężnej. I to pomimo że Rada od listopada minionego roku obcięła stopy procentowe o 2 pkt. proc. (ostatniej lipcowej obniżki o 0,25 pkt. proc. w projekcji jeszcze nie uwzględniono). Tak niska inflacja to efekt słabego popytu krajowego, braku presji płacowej, obniżających się cen energii i żywności. Zdaniem ekonomistów prognozy NBP są realistyczne. – Widać, że bank centralny nabiera coraz więcej pewności co do tego, że ścieżka wzrostu gospodarki jest zakotwiczona na niskim poziomie. Wcześniej zakładano, że odbicie będzie bardziej żwawe – ocenia Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu.

Płace będą rosły wolniej

W przyszłym roku mamy rozwijać się szybciej, ale tylko pod warunkiem, że poprawi się koniunktura za granicą. Tempo wzrostu ma wynieść 2,4 proc., więc wciąż będzie wolniejsze, niż wskazywałby potencjał naszej gospodarki. Eksperci banku centralnego przyznają też, że przy tak niskim wzroście gospodarczym sytuacja na rynku pracy nie poprawi się szybko. Liczba pracujących ma się zmniejszyć w tym i w przyszłym roku i przestanie spadać dopiero w 2015 r. NBP mocno obniżył prognozę dynamiki płac w kolejnych latach. Spodziewa się, że w tym roku średnie wynagrodzenie wzrośnie o 2,8 proc. w tym roku i 2,9 proc. w przyszłym. Wcześniej miało rosnąć odpowiednio o 3 proc. i 3,5 proc. Konsumpcję ma jednak wspierać szybszy wzrost wynagrodzeń realnych. To efekt utrzymującej się niskiej inflacji. Według prognoz konsumpcja po wzroście o 0,8 proc. w minionym roku, wzrośnie o 0,9 proc. w tym i o 2,3 proc. w przyszłym roku. RPP na posiedzeniu w lipcu, kiedy zdecydowała o cięciu stóp procentowych o 0,25 pkt. proc. i zakończeniu cyklu obniżek, znała już najnowsze prognozy. Zdaniem ekonomistów pokazują one, że gospodarka potrzebuje jeszcze głębszych obniżek. – Dlaczego RPP nie obcięła stóp w lipcu o 1 pkt proc.? Projekcja pokazała, że jest na to przestrzeń – mówi Jakub Borowski z Credit Agricole. – Moment na zakończenie cyklu był dobry, ale trzeba było zakończyć mocniejszym akcentem – zgadza się Jankowiak.