Ostatnia wyprzedaż aktywów na rynkach wschodzących - od Argentyny po Turcję i Republikę Południowej Afryki - częściowo została spowodowana przez politykę Fedu polegającą na ograniczaniu programu stymulacji amerykańskiej gospodarki. A w ostatnich latach Rezerwa Federalna USA poprzez duży skup obligacji skarbowych i hipotecznych z rynku wspierała napływ kapitału na emerging markets.
- Biorąc pod uwagę wewnętrzne warunki ekonomiczne w USA komunikat (Fedu - red.) jest zupełnie kojący, natomiast w optyce rynków wschodzących Fed po prostu powiedział: hasta la vista, baby (żegnaj mała - red.) - uważa Steven Englander z Citi, gdzie odpowiada za strategię na rynkach walutowych państw G10.
Mark Zander, główny ekonomista Moody's Analytics , brak wzmianki o rynkach wschodzących w komunikacie Fedu wyjaśnia tym, że z amerykańskiej perspektywy to co dotąd działo się na emerging markets nie będzie miało znaczącego wpływu na gospodarkę USA. - Mam poczucie, że Fed ma rynki wschodzące na swoim radarze, ale do tej pory nic nie sygnalizuje poważnych problemów, które skłaniałyby go do umieszczenia tego w komunikacie - dodaje ekonomista Moody,s Analytics.
Krótko mówiąc, analitycy argumentują, że pominięcie ostatniego zamieszania na rynkach wschodzących w komunikacie Fed powinno być traktowane jako sygnał, że członkowie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC), decyzyjnego gremium amerykańskiego banku centralnego, nie sądzą aby te wydarzenia mogły być traktowane jako ryzyko systemowe, które mogłoby zaszkodzić perspektywom wzrostu gospodarczego w USA.
Quincy Krosby, strateg Prudential Financial, wskazuje, że pominięcie sytuacji na rynkach wschodzących nie oznacza, że Fed przymknął oczy na to co się tam dzieje. Przekonuje, że przecież banki centralne utrzymują ze sobą regularne kontakty i gdyby zagrożenie było poważne Fed przystąpiłby do działania. - Obecnie postrzeganie jest takie, że problemy ograniczają się do poszczególnych rynków jak Ukraina, Turcja, czy Argentyna - uspokaja Krosby.