Ogłoszone w czwartek sankcje dość dokładnie wyznaczyły wewnętrzny krąg bliskich współpracowników i politycznych (a w kilku przypadkach także prywatnych) przyjaciół prezydenta Rosji. Oczywiście ich wpływy i majątki nie zostaną w ten sposób drastycznie naruszone, jednak sankcje wskazują wyraźną wolę politycznego napiętnowania najwierniejszych akolitów Kremla przez amerykańską administrację. Nawet jeśli osoby z listy Departamentu Skarbu publicznie deklarują, że cała sprawa ich nie dotyczy.
– Nie odczuwam nic poza satysfakcją. Nie wybieram się do USA. Nie mam tam aktywów. To mnie w ogóle nie obchodzi – bagatelizował dotykające go sankcje Władimir Jakunin, dyrektor rosyjskich kolei państwowych i wierny sojusznik Putina. – To uznanie naszej służby dla państwa rosyjskiego – oświadczyli z kolei Giennadij Timczenko i Arkadij Rotenberg.
Koledzy ?z Leningradu
Krąg przyjaciół najważniejszego lokatora Kremla nie jest żadną tajemnicą. Od dawna wiadomo, że „rodzina kremlowska" po pozbyciu się postaci z epoki Jelcyna stopniowo podzieliła się wpływami i dostępem do obszarów, które gwarantują pewny dopływ środków liczonych w miliardach dolarów.
Początek obecnej kremlowskiej kamarilli dała założona jeszcze w 1996 r. w ówczesnym Leningradzie spółdzielnia Ozioro (Jezioro), która zajmowała się budową dacz (domów letniskowych) dla swoich członków w Karelii.
Większość jej udziałowców podążyła szlakiem kariery politycznej Putina do Moskwy, gdzie zajęli prominentne stanowiska w biznesie albo administracji państwowej. Są wśród nich Jurij Kowalczuk, główny udziałowiec banku Rossija, Władimir Jakunin, bracia Siergiej i Andriej Fursenko, Władimir Smirnow i Nikołaj Szamałow, późniejszy dyrektor największego funduszu emerytalnego w Rosji.