Jeszcze rok temu ambitnie planowano, że negocjacje nad porozumieniem UE-USA o handlu i inwestycjach (TTIP) zakończą się w 2014 r. Teraz wiadomo, że to niemożliwe. – Termin jest nierealny. Dobrze byłoby zakończyć prace i podpisać wstępną umowę do końca 2015 r. – mówi "Rz" Jacek Krawczyk, szef grupy pracodawców w Europejskim Komitecie Społeczno-Ekonomicznym. W imieniu EKES przygotował sprawozdanie nt. TTIP, które jest stanowiskiem wspólnym pracodawców, związków i organizacji pozarządowych reprezentowanych przez EKES. Jak zauważa Krawczyk, 2016 r. to w USA już czas kampanii wyborczej. Prezydent Barack Obama, wielki zwolennik TTIP, musiałby więc jeszcze mieć czas na podpisanie tej umowy.
Piąta runda negocjacji odbyła się w maju w Waszyngtonie, kolejna jest planowania na lipiec w Brukseli. Obie mają charakter techniczny. W związku z wyborami do Parlamentu Europejskiego i oczekiwaną zmianą władz w Brukseli negocjatorzy nie podejmują najbardziej drażliwych tematów. Ale to nie przeszkadza opinii publicznej wyrażać swojego zdania o TTIP.
Punkty sporne
Nieoczekiwanie najbardziej kontrowersyjnym punktem negocjacji stała się klauzula o rozstrzyganiu sporów między inwestorem a państwem (ISDS). Spotkała się z krytyką organizacji pozarządowych i związków w UE, które argumentują, że ISDS pozwoli wielkim korporacjom szantażować niezależne państwa, bo w skrócie daje możliwość firmie na pozwanie rządu przed trybunał arbitrażowy. Krytyka jest dość nieoczekiwana, bo sama klauzula nie jest niczym nowym i istnieje już w ok. 14 tys. umów dwustronnych, które państwa UE mają z innymi krajami. Na przykład USA mają taką klauzulę w dwustronnych umowach inwestycyjnych z dziewięcioma państwami UE, w tym z Polską.
– Komisja Europejska chciała, aby zasady były identyczne dla wszystkich. Polska podpisała swoją umowę w latach 90., teraz jej warunki mogłyby być korzystniejsze dla Polski, tym bardziej, że są negocjowane w imieniu UE – mówi nieoficjalnie nasz rozmówca w KE.
Ponadto klauzula jest wykorzystywana przez UE w umowach z innymi państwami, czy obszarami geograficznymi,. np. Ameryki Południowej czy Afryki. I zazwyczaj korzystały na niej europejskie firmy, dzięki ochronie prawnej w krajach, gdzie standardy prowadzenia biznesu odbiegają od europejskich. Teraz jednak krytyka przybrała takie rozmiary, że Komisja Europejska zdecydowała się ogłosić konsultacje publiczne.