Z relacji klientów wynika, że bankierzy Lion's Banku oferowali „rozwiązanie w oparciu o rynek wierzytelności z gwarantowanym zyskiem na poziomie co najmniej 5 proc. w skali roku oraz z pełnym zabezpieczeniem kapitału".

Przekonywali, że zysk z tego rozwiązania „może być dużo wyższy niż rzekomo gwarantowane 5 proc., a dotychczas proponowane przez bank rozwiązania oparte o wierzytelności przynosiły 8–10 proc. zysku". Bankierzy przekonywali, że gwarancja kapitału oraz zysku jest potwierdzona na piśmie i „nie jest to zabieg marketingowy". Inwestycja miała trwać cztery lata – po pierwszym roku wypłacone miało być 15 proc. kapitału, drugim 25 proc., trzecim i czwartym po 30 proc. plus zysk w wysokości co najmniej 5 proc. rocznie (po kosztach, czyli – jak określali to bankierzy – „na rękę"). Podobnie jak w przypadku oferowanych obligacji GetBacku przekonywano, że oferta jest ograniczona pod względem czasu i ilości, a w razie zainteresowania klienta jego lokata bez utraty odsetek zostałaby zamieniona w oferowany produkt.

Bankierzy w e-mailach (pochodzą m.in. z końcówki 2016 r.) wyjaśniali w uproszczeniu, na czym polega kupno wierzytelności bankowych, jednak w przypadku tej konkretnej oferty w żadnym miejscu nie pojawia się nazwa GetBacku. Prawdopodobnie były to produkty oferowane przez jedno z TFI współpracujących z GetBackiem przy portfelach wierzytelności. Pojawia się też nazwa towarzystwa ubezpieczeniowego, które wcześniej zaprzeczało, jakoby oferowało produkty powiązane z tą firmą.

Idea Bank, właściciel Lion's Banku, zapytany o tę sprawę odpowiedział, że „nie ma pewności, o jaki produkt i o jaką sytuację dokładnie chodzi, jednak wydaje się, że może to być produkt UFK (Ubezpieczeniowy Fundusz Kapitałowy – red.)", który według banku nie był jednak oferowany przez doradców Lion's Banku jako objęty ochroną kapitału ani gwarancją stopy zwrotu. „Klienci, decydując się na zakup produktu, byli poinformowani o ryzyku inwestycyjnym" – przekonuje Idea Bank.