Krzysztof Krajnik przedsiębiorca pochodzący z Malborka, mieszka w Kaliningradzie ponad dziesięć lat. Od sześciu prowadzi wraz z żoną Iriną firmę „EuroAgroTech-Serwis”, sprzedaje maszyny rolnicze i linie udojowe. Uważa, że praca w Kaliningradzie ma same biznesowe plusy:- Moja firma jest zwolniona z VAT. Składka ZUS wynosi tylko 15 proc. najniższej płacy. Pozostałe podatki też są niższe. Poznanie miejscowych przyzwyczajeń i mentalności bardzo ułatwia życie i odejmuje połowę problemów - argumentuje.
Jednak już zauważa pierwsze jaskółki nadciągającego od strony Moskwy kryzysu:- Jako miejscowy przedsiębiorca mam akredytację w banku rolnym. Trzeba ją wznawiać co roku. Gdy niedawno poszedłem do banku, dowiedziałem się, że moi najwięksi klienci - farmerzy mający gospodarstwa po kilka tysięcy hektarów, nie dostali w tym roku kredytów na działalność. Na razie paniki nie ma. Jeszcze w pole nie wychodzą. Wszyscy liczą, że Moskwa szybko odblokuje kredyty.
[srodtytul]Bezrobotni na plaży[/srodtytul]
W lutowym biuletynie Wydziału Promocji i Handlu ambasady RP w Moskwie można przeczytać: „Największą wartość zakumulowane inwestycje polskich firm w Rosji osiągnęły w Obwodzie Kaliningradzkim (prawie 141 mln dolarów), Nowogrodzkim (126 mln dol.) i Moskwie (72 mln dol.). Kaliningrad jest szczególnie popularny wśród firm sektora budowlanego, handlu i usług.(...) Na jego korzyść przemawia nie tylko wysoki poziom rozwoju gospodarczego w ostatnich latach, ale też bliskie sąsiedztwo z Polską”.
W półmilionowym Kaliningradzie wiadomością ostatnich tygodni nie jest jednak wysoka pozycja w polskich biuletynie, ale pomysł władz na bezrobocie. Rośnie ono w Małej Rosji najszybciej w całej Federacji i niedawno przekroczyło 20 proc. Wiceszef obwodu Jurij Szalimow chce 24 tysiące bezrobotnych zagonić do sprzątania plaż.- W najbliższych dwóch miesiącach zorganizujemy roboty publiczne przy sprzątaniu wybrzeża Bałtyku i brzegów rzek - zapowiedziała władza. Ma to ją kosztować prawie 400 mln rubli (11,4 mln dol.), ale nie powstrzyma spirali zwolnień.