Związkowcy, którym się marzy wykupienie ich firm na własność przez załogi, są już bliżej celu. Rada Ministrów zaaprobowała przygotowany przez Ministerstwo Gospodarki program „wspierania prywatyzacji poprzez udzielanie poręczeń spółkom z udziałem pracowników i jednostek samorządu terytorialnego”. To projekt, o którym od miesięcy mówi Waldemar Pawlak. Ma on być wsparciem dla programu prywatyzacji.
Na stronie resortu gospodarki do wczoraj nie było jeszcze najnowszej wersji projektu. Informacja prasowa odnosi się głównie do propozycji ułatwienia spółkom pracowniczym dostępu do poręczeń kredytowych, których miałby udzielać państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego. Tymczasem wersja, którą opiniowały m.in. organizacje pracodawców, dopuszczała możliwość pierwokupu prywatyzowanych przedsiębiorstw przez spółki pracownicze. Skarb Państwa, już po znalezieniu potencjalnego inwestora, informowałby taką spółkę o wynegocjowanej z nim cenie. Załoga miałaby wówczas 90 dni na decyzję, czy chce – czy nie – skorzystać z prawa pierwokupu. Gdyby się zdecydowała, musiałaby wziąć udział w prywatyzacji na warunkach ustalonych przez inwestora zewnętrznego. Program zakłada, że minister skarbu w ciągu miesiąca od jego przyjęcia zmieni ustawę o komercjalizacji i prywatyzacji, by umożliwić pracownikom udział w zakupie firm.
– Mamy nadzieję, że będziemy jedną z pierwszych spółek, którym pomoże w ten sposób Ministerstwo Gospodarki – mówi „Rz” Mariola Olechnowicz ze Związku Zawodowego Pracowników warszawskiej Centrali Farmaceutycznej Cefarm. Załoga Cefarmu już dwukrotnie apelowała do ministra skarbu o wstrzymanie prywatyzacji, sama jednak nie składała oferty, bo dopiero rozważa założenie spółki pracowniczej, licząc na to, że pierwsze podejście do sprzedaży firmy zakończy się fiaskiem.
Projekt prywatyzacji pracowniczej zaktywizował związkowców w kilkudziesięciu spółkach Skarbu Państwa szykowanych do sprzedaży inwestorom. W niektórych, np. w Polmosie Józefów, spółki pracownicze już istnieją, w innych – jak w kopalni Silesia – dopiero się tworzą. Związkowcy liczą, że jeśli nawet nie skorzystają z prawa pierwokupu, to przynajmniej zyskają na czasie – w ciągu 90 dni wiele może się przecież wydarzyć; bywa, że inwestorzy zmieniają zdanie. Takiej spółki natomiast wciąż nie ma w Enei, choć pierwotnie załoga planowała jej powołanie. Według informacji „Rz” odpuściła jednak – mając świadomość, że nawet uzyskawszy akcje pracownicze warte kilkaset tysięcy złotych, nie będzie w stanie wyłożyć za firmę około 7 mld zł.
Z takiego samego prawa pierwokupu jak spółki pracownicze mogłyby też korzystać tzw. spółki aktywności obywatelskiej. Ta nowa kategoria jest bardzo pojemna. Mogą je tworzyć pracownicy, jednostki samorządu terytorialnego, hodowcy, rolnicy, a nawet – jak napisano w projekcie – „konsumenci”.