Kryzys nie zmniejszył rozwarstwienia płac. Przy przeciętnej pensji w przemyśle ponad 3,3 tys. zł w najbogatszych branżach przeciętnie (czyli z najwyższymi wynagrodzeniami zarządów) płace wynosiły w marcu grubo ponad 5 tys. zł. Tak jest w mediach, górnictwie, IT, produkcji koksu czy w farmacji. Ale są też inne, gdzie przeciętnie brutto pensja wynosi tylko nieco ponad 2 – 2,5 tys. zł. Tak zarabia się w handlu, firmach produkujących odzież, wyroby skórzane czy meble.
Podobne różnice występują we wzroście płac nominalnych. Od podwyżek, które w ciągu roku wynosiły nawet kilkanaście procent, do spadku o prawie 8 proc.
Ekonomiści zwracają uwagę na dwie kwestie: wynagrodzenia rzadko zależą od branży, raczej od profesji; firmy wykorzystały 2009 r. do urealnienia płac.
Mateusz Walewski, ekspert Fundacji CASE, przypomina: – W Polsce rzadko wysokość podwyżek wynika z branży. Tak było w 2007 r., kiedy wyraźnie rosły płace w budownictwie, bo nie było wystarczająco wielu fachowców i firmy nawzajem sobie ich podkupywały. Ale wysokość płac jest skorelowana z profesją i wykształceniem. Dlatego są branże, w których wynagrodzenia znacznie odbijają w górę od średniej.
Tak jest w IT, finansach czy w branży medialnej, gdzie pracują głównie ludzie z wyższym wykształceniem. Takim przykładem jest też farmacja ze średnią ok. 5,8 tys. zł. – To bogata branża, dość odporna na skutki kryzysu. Ludzie w czasach spowolnienia mogą kupować tańsze leki, ale rzadko z nich w ogóle rezygnują – mówi Kazimierz Sedlak, prezes firmy doradztwa personalnego Sedlak & Sedlak. Jego zdaniem w najbliższym czasie nadal będą rosły płace informatyków i lekarzy. Zwraca uwagę, że choć w wielu profesjach płace w Polsce są niższe niż w innych krajach Europy, to jednak u nas podwyżki w ostatnich latach są wyższe niż tam. W Europie płace rosną proporcjonalnie do wzrostu gospodarczego, w Polsce najczęściej odniesieniem jest inflacja. Tak też skonstruowany był wskaźnik wzrostu płac, jaki obowiązywał do zeszłego roku.