Trwają wyliczenia, jaki deficyt na koniec tego roku i roku przyszłego może mieć sektor rządowy, ubezpieczeniowy i samorządowy. Wstępne, nieoficjalne jeszcze szacunki resortu finansów mówią o 7,5 proc. PKB na koniec 2010 r. Oznacza to, że deficyt znacznie przekroczy szacowaną wiosną w programie konwergencji wielkość 6,9 proc. PKB.
Na koniec przyszłego roku resort finansów zakłada już spadek do poziomu 6,7 – 6,8 proc. PKB. I tak jednak deficyt będzie sporo wyższy niż wyliczenia z wiosny, kiedy to przewidywano na koniec 2011 roku nie więcej niż 5,9 proc. Rząd założył wówczas, że w 2012 roku osiągniemy wymagany przez Komisję Europejską deficyt 2,9 proc. PKB. Dziś już nikt w to nie wierzy.
Przyczyny? Bardziej, niż spodziewał się resort finansów, zadłużają się samorządy. Ekonomiści sądzą, że deficyt w tym roku sięgnie 1 proc. PKB, czyli minimum 14 mld zł, ale może być wyższy. Minister finansów założył zaledwie 7 mld zł.
– Zbliżają się wybory samorządowe. Lokalni działacze będą chcieli zaprezentować się wyborcom i zrealizować jak najwięcej inwestycji – twierdzi Michał Dybuła, ekonomista BNP Paribas.
Kolejne 10 mld zł do deficytu całego sektora dołożyć mogą ubezpieczenia, na prawie 50 mld zł planowana jest realizacja deficytu budżetowego. Do tego trzeba dołożyć deficyt Krajowego Funduszu Drogowego i inne, które resort finansów wyłączył z budżetu.