Jeszcze na początku kryzysu finansowego wydawało się, że Irlandczycy wyjdą z niego obronną ręką. Ten kraj nie miał deficytu budżetowego, dług publiczny wyniósł 25 proc. PKB. Kiedy upadł Lehman Brothers, rząd, bank centralny, przedstawiciele banków komercyjnych, nawet nadzór bankowy – wszyscy byli przekonani, że sytuacja instytucji finansowych Zielonej Wyspy jest tak solidna, że do przełknięcia będą nawet złe kredyty, które musiały się pojawić, skoro bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości była faktem.
Przy tym system podatkowy był najprzyjaźniejszy na świecie – 12,5-proc. CIT był obiektem zazdrości. Władze i instytucje finansowe wręcz zachęcały zaś do kupowania nowych posiadłości. Do tej pory ekonomiści nie mogą się nadziwić, że kraj, w którym jest 1,5 mln gospodarstw domowych, może mieć ponad 600 tysięcy domów wakacyjnych. Przez całe lata Komisja Europejska chwaliła Irlandię za dobre wykorzystanie funduszy europejskich, a przymykała oko na ewidentne nieprawidłowości. A już nikt nie był przygotowany na spadek cen nieruchomości o 50 – 60 proc.
Budowa tych willi i apartamentowców była finansowana najczęściej przez deweloperów, którzy zadłużyli się w irlandzkich bankach. To z kolei spowodowało, że znalazły się one na skraju bankructwa i uratować je może tylko państwo. Koszt tego ratunku jest szacowany na 50 mld euro. Irlandczycy bankom już pomogli, ale zapłacili gigantycznym deficytem. Teraz Bruksela nalega na rząd w Dublinie, żeby obniżył deficyt budżetowy z dzisiejszych 14,4 proc. do poniżej 3 proc. w roku 2014. I żeby jak najszybciej skorzystał z solidarnościowej pomocy, przynajmniej dla swoich trzech banków – Allied Irish Bank, Bank of Ireland i Anglo Irish Bank. Wymienia się przy tym kwoty sięgające nawet 80 mld euro.
Przy takim wsparciu Irlandczykom byłoby łatwiej przygotować wiarygodny budżet, który ma zostać przedstawiony 7 grudnia. Bez tych pieniędzy w najlepszym razie Irlandczyków czekają trzy bardzo trudne tygodnie.
Po drodze, a dokładnie 25 listopada, są wybory uzupełniające, a 6 grudnia, czyli dzień przed głosowaniem w sprawie budżetu, przypada ważna dla Irlandczyków data wyzwolenia spod panowania brytyjskiego, a ze swojej niezależności są oni bardzo dumni. To również dlatego poddanie się naciskom Brukseli jest teraz trudne do przyjęcia.