Z informacji zebranych przez ”Rz” wynika, że wartość pozyskanych od stycznia do 23 grudnia nowych inwestycji przekroczy 4,7 mld zł. To o przeszło połowę więcej niż w 2009 r., w którym łączna wartość podpisywanych umów wyniosła 3 mld zł. O jedną trzecią zwiększyła się liczba wydanych zezwoleń: do 176 ze 131 przed rokiem. Wzrosła także ilość zadeklarowanych nowych miejsc pracy. Przybędzie prawie 12,2 tys. etatów, podczas gdy w ubiegłym roku było ich o połowę mniej.
Pod względem nakładów liderem okazała się Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna. Przybyło jej inwestycji na blisko miliard zł. To wynik pięć razy lepszy niż rok wcześniej, choć 2009 r. był wyjątkowo słaby. Dlatego zarządzający strefą czują niedosyt: jak przyznaje prezes KSSE Piotr Wojaczek, choć wiosną liczba nowych projektów wskazywała na wyraźne ożywienie, to później ich napływ osłabł. W ilości nowych miejsc pracy o kilka długości wyprzedziła pozostałe strefy Wałbrzyska SSE. Tegoroczne zezwolenia mają przynieść jej przeszło 4 tys. etatów. To jedna trzecia zdobytych przez wszystkie 14 stref w 2010 r.
Ubiegłoroczne wyniki zdecydowanie poprawiła także strefa kostrzyńsko-słubicka, zwiększając nakłady czterokrotnie – do poziomu 540 mln zł. Nowe projekty przyniosą jej prawie 2,7 tys. nowych miejsc pracy. 800 mln zł i 1,6 tys. etatów przyciągnęła strefa łódzka. Z kolei pogorszyły się wyniki w strefach kamiennogórskiej (okazała się najsłabsza – spadek deklarowanych nakładów o dwie trzecie), w pomorskiej oraz nieznacznie w mieleckiej.
Wśród najsłabszych znalazła się także Suwalska SSE, gdzie zadeklarowano tylko 56 mln zł. Prezes strefy Bernard Maciulewski nie ukrywa, że to już kolejny rok bessy. – Widać przy tym kompletny brak zainteresowania ze strony kapitału zagranicznego. Może to świadczyć o nieskuteczności rządowego wsparcia dla inwestycji w regionie północno-wschodniej Polski – uważa Maciulewski.
Dobra końcówka roku nie świadczy jednak, że inwestycyjna bessa należy już do przeszłości. Niepokój zarówno inwestorów, jak i spółek zarządzających strefami budzi niejasna sytuacja prawna. Wciąż nie ma np. decyzji rządu w sprawie nowej ustawy strefowej, która miała m.in. pozwolić na redukcję deklarowanego poziomu zatrudnienia. Kryzys sprawił, że spora część inwestorów nie jest w stanie wypełnić warunków zezwolenia dotyczących utworzenia zapowiedzianej liczby miejsc pracy. Muszą się więc zwracać do ministra gospodarki o prolongatę terminu osiągnięcia właściwego pułapu zatrudnienia. Bez tego groziłby im zwrot pomocy publicznej. Z takim wnioskiem wystąpiła już przynajmniej co dziesiąta firma, to blisko dwa razy więcej niż przed kryzysem. Ale firmy doradcze nie ukrywają: prolongata to rozwiązanie chwilowe. Bez ustawy problem będzie się tylko powiększał.