W Warszawie i na wielu innych giełdach świata, w tym nowojorskiej, padły w ostatnich dniach nowe rekordy trwającej od niemal dwóch lat hossy, choć wczoraj do spektakularnych zwyżek nie doszło. Inwestorzy szybko zostawili za sobą obawy, że kryzys fiskalny w strefie euro, konflikty na Bliskim Wschodzie i kataklizm w Japonii zaszkodzą światowej gospodarce. To ostatnie wydarzenie okazało się dla rynków wręcz stymulujące. Sprowokowało banki centralne państw G7 do pierwszej od dekady wspólnej interwencji na rynku walutowym, aby osłabić jena. – Inwestorzy zrozumieli, że mogą wykorzystywać tę walutę do finansowania transakcji typu carry-trade – tłumaczy Chris Zwermann, strateg rynkowy Zwermann Financial. Transakcje te polegają na pożyczaniu kapitału w kraju, gdzie stopy procentowe są niskie, a waluta się osłabia, i lokowaniu go tam, gdzie są one wyższe, a waluta ma potencjał do aprecjacji. Zdaniem Zwermanna to właśnie tani kapitał z Japonii jest w ostatnich tygodniach kołem zamachowym zwyżek na giełdach.
Przebijając w środę poziom 2900 pkt i ustanawiając nowe maksimum hossy, WIG20 znalazł się o niespełna 19 proc. powyżej poziomu z 12 września 2008 r., ostatniej sesji przed spektakularnym bankructwem amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers, które powszechnie uchodzi za początek najostrzejszej fazy kryzysu finansowego. Pod tym względem warszawski parkiet nie odbiega znacząco od innych giełd regionu. Indeks MSCI EM Europe, obejmujący akcje wszystkich europejskich rynków wschodzących, zyskał w tym samym czasie ok. 22 proc.
60 procent zyska w ciągu trzech lat indeks S&P 500 uważa znany amerykański analityk Laszlo Birinyi
Europa Środkowo-Wschodnia korzystnie wypada na tle rynków dojrzałych. Obejmujący je wskaźnik MSCI World od pamiętnej plajty odbił się o nieco ponad 6 proc. W tym gronie wyjątkowo dobrze radzi sobie rynek niemiecki. Tamtejszy indeks DAX zyskał w tym czasie ponad 15 proc. Natomiast zarówno giełdy dojrzałe, jak i te z naszego regionu pozostały w tyle za ogółem rynków wschodzących.
Indeks MSCI EM, obejmujący 21 tak sklasyfikowanych giełd, od jesieni 2008 r. odbił się o 53,4 proc. To efekt doskonałej koniunktury w Ameryce Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej. Akcje w takich krajach, jak Chile czy Indonezja, już są droższe niż przed początkiem kryzysu finansowego.