Zebrane w ten sposób pieniądze miałyby być później wydane na pomoc krajom trzeciego świata oraz na walkę ze zmianami klimatu.

Idea pod którą podpisali się specjaliści z 53 krajów zakłada wprowadzenie podatku w wysokości 0,05 proc. od transakcji. Według jej twórców dałoby to roczne przychody liczone w setkach miliardów dolarów. Byłaby to kwota aż nadto wystarczająca do sfinansowania pomocy międzynarodowej oraz projektów badawczo rozwojowych.

- Światowy kryzys pokazał nam jakie zagrożenia niesie brak regulacji sektora finansowego. W jego wyniku zerwane zostały powiązania pomiędzy sektorem finansowym a społeczeństwem. Nadszedł czas by je naprawić oraz by sektor finansowy spłacił swoje długi wobec społeczeństwa – czytamy w liście. Ekonomiści dodają przy tym, że proponowany podatek jest "technicznie możliwy do wprowadzenia" oraz "moralnie słuszny".

- Jeśli przywódcy nie chcą słuchać aktywistów to może posłuchają ekspertów – stwierdził rzecznik organizacji promującej idee "Podatku Robin Hooda". – Ekonomiści mają opinie ludzi, którzy nigdy nie są w stanie zgodzić się ze sobą w jakiejkolwiek sprawie więc fakt, że aż tysiąc z nich mówi dzisiaj jednym głosem jest bardzo wymowny  – dodał.

Sama idea nie jest nowa. Dzisiejszy apel jest kolejną próbą wprowadzenia podatku. Zmianie uległo jednak podejście światowych liderów do pomysłu. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy, kraju który przewodniczy grupie G20 w tym roku, wpisał pomysł do swojego projektu gospodarczych reform. Zadanie zbadania możliwości jakie niesie ze sobą nowy sposób pozyskiwania funduszy otrzymał były prezes Microsoft Bill Gates. Swoje poparcie dla projektu wyraziły też Niemcy.