Związkowcy z firm prywatnych i urzędów państwowych otoczyli wczoraj budynki parlamentu i Ministerstwa Finansów. Domagali się wycofania dokumentu zawierającego plan nowych cięć wydatków i podwyższenia podatków. Do rozproszenia demonstracji, w której wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi, policja musiała użyć gazu łzawiącego.
Ze względu na strajk powszechny zamknięte były szkoły, banki i sklepy. Zatrzymany został transport, chociaż kontrolerzy ruchu lotniczego odwołali swój udział w proteście.
Premier Jeorjos Papandreu, zanim przedstawił deputowanym plan cięć i jego uzasadnienie (ma przynieść 78 mld euro wpływów i oszczędności), spotkał się z prezydentem Karolosem Papouliasem. Debata była ostra, a opozycja zażądała ustąpienia premiera. Wieczorem Papandreu zapowiedział, że w czwartek przystąpi do formowania nowego rządu i zwróci się do parlamentu o wotum zaufania.
Nie ma wątpliwości, że Ateny wcześniej czy później będą musiały ogłosić niezdolność do obsługiwania zadłużenia, a wierzyciele, w tym banki, staną przed koniecznością zaakceptowania redukcji długu, bądź też wydłużenia spłat. W środę agencja oceny wiarygodności kredytowej Moody's poinformowała, że nie wyklucza obniżenia ratingu Credit Agricole, BNP Paribas i Societe Generale. Zdaniem ekonomistów z Moody's mają one w portfelach zbyt dużo greckich obligacji i są zagrożone w wypadku restrukturyzacji. Banki te zarówno skupowały rządowe papiery, jak i kredytowały firmy tego kraju. Francuzi są zaangażowani w greckim przemyśle stoczniowym i transporcie morskim. Obniżenie o jeden stopień z Aa1 dla długu długoterminowego grozi Credit Agricole. Dług BNP Paribas może być obniżony nawet o 2 punkty z Aa2.
50 mld euro wpływów z prywatyzacji ma przynieść rządowy program reform