Trudne rozmowy o darmowych pozwoleniach na CO2

Polskę czekają trudne negocjacje z Brukselą w sprawie przydziału bezpłatnych pozwoleń na emisję CO2 dla nowych elektrowni. Ekolodzy uważają, że żadna nie powinna ich dostać, grożą skargą do Komisji Europejskiej oraz sądem. Gra idzie o kilkaset milionów euro rocznie

Publikacja: 07.07.2011 14:00

Trudne rozmowy o darmowych pozwoleniach na CO2

Foto: Bloomberg

Jak dowiedziała się „Rz", o przydział uprawnień stara się w sumie 51 podmiotów, w tym spółki należące do największych państwowych grup energetycznych, które bezpośrednio budują bloki w elektrowniach i elektrociepłowniach.

Wśród nich jest 16 firm realizujących wielkie bloki węglowe o łącznej mocy 10 tys. MW, niezbędne do sprawnego działania całego systemu elektroenergetycznego w kraju. Właśnie wykaz tych inwestycji wzbudza najwięcej kontrowersji, a ekolodzy oskarżają polskie władze o próbę nagięcia unijnego prawa, by mogły uzyskać darmowe pozwolenia. Te oskarżenia są o tyle niepokojące, że lista projektów będzie dołączona do wniosku, który pod koniec sierpnia ma trafić do Komisji Europejskiej. I to Bruksela zdecyduje o przydziale darmowych uprawnień do emisji.

Pozwolenie na budowę nie jest konieczne

Organizacja Client Earth uważa, że w wykazie są projekty, które nie spełniają podstawowego wymogu stawianego przez Unię Europejską: nie zostały rozpoczęte przed końcem 2008 roku.

Dyrektor Departamentu Energetyki w Ministerstwie Gospodarki Tomasz Dąbrowski zapewnia, że na liście będą tylko projekty spełniające warunki Komisji Europejskiej. Tymczasem według Client Earth poza nowym blokiem w Bełchatowie, który jest gotowy, praktycznie żaden z projektów węglowych obecnie przygotowywanych nie może być zakwalifikowany na listę do otrzymania darmowych pozwoleń. Nawet pomimo znacznego zaawansowania inwestycji w Opolu, gdzie powstaje blok ok. 1000 MW, właściciel, czyli grupa PGE, także nie powinien dostać bezpłatnych uprawnień. Podają też przykłady innych projektów – jak elektrownia Północ przygotowywana przez Kulczyk Investments, której również według Client Earth nie przysługują pozwolenia na darmowe emisje. Chodzi oczywiście o kwestię rozpoczęcia budowy.

Zarówno przedstawiciele polskiego rządu, jak i szefowie zainteresowanych firm energetycznych, które budują bloki, odrzucają interpretację prawną organizacji. – Pozwolenie na budowę nie jest w Polsce potrzebne, by uznać inwestycję za fizycznie, czyli faktycznie, rozpoczętą – tłumaczy dyrektor Dąbrowski. – Zgodnie z wytycznymi unijnymi ma tu zastosowanie prawo krajowe, a więc oceny, czy inwestycja została fizycznie rozpoczęta, można dokonać na podstawie polskich przepisów prawa budowlanego.

Ewa Jakubowska-Lorenz z Client Earth zapowiada, że w najbliższych dniach organizacja prześle do resortu odwołania z uzasadnieniem, iż żaden z projektów przed końcem 2008 r. nie miał pozwolenia na budowę.

I zaznacza, że organizacja jest stroną w postępowaniach administracyjnych mających na celu uchylenie decyzji zezwalających na emisję gazów cieplarnianych, a decyzje te są niezbędnym warunkiem do znalezienia się na liście inwestycji, którą przygotowuje minister środowiska.

Ewa Jakubowska-Lorenz zapowiada także, że jeśli odwołanie nie przyniesie efektu, to organizacja podejmie dalsze kroki prawne. Możliwe więc, że sprawa trafi do wojewódzkiego sądu administracyjnego.

Będzie drożej

Polska energetyka zabiega o bezpłatne uprawnienia do emisji, by inwestycje w elektrowniach były opłacalne. Gdyby musiały kupować od razu na wolnym rynku wszystkie uprawnienia, to koszty produkcji energii z nowych bloków znacząco wzrosną. A to by oznaczało, że cena energii produkowanej przez nie będzie znacznie wyższa niż ze starych instalacji, zatem inwestycje będą nieopłacalne.

Tymczasem nowe bloki w elektrowniach i ciepłowniach są konieczne, bo mają zastąpić stare, wyeksploatowane, które w kolejnych latach trzeba będzie stopniowo wyłączać. – Mamy w trakcie realizacji poważne projekty, wszystkie na pewno powstaną, przyczynią się do obniżenia emisji dwutlenku węgla o 25 proc. w całym Południowym Koncernie Energetycznym – zapewnia prezes PKE Stanisław Tokarski. – I mamy mocną rekomendację, by znalazły się na liście.

PKE jest częścią grupy Tauron. W gdańskiej Enerdze usłyszeliśmy, że inwestycje spełniają warunki stawiane przez Komisję Europejską. – Mechanizm przydziału pozwoleń traktujemy jako system wsparcia dla inwestycji i liczymy, że faktycznie zadziała – dodaje przedstawiciel Energi.

Opinia dla "Rz"

Piotr Turowicz

prawnik Client Earth

Opieramy się na nieoficjalnych informacjach o realizowanych inwestycjach w firmach, które pozwalają stwierdzić jednoznacznie, że nie mogą one ubiegać się o darmowe pozwolenia. Po prostu projekty nie spełniają podstawowego wymagania wynikającego z regulacji Unii – nie zostały fizycznie rozpoczęte przed końcem 2008. Wówczas inwestorzy wykonywali prace wyłącznie planistyczne, analizy opłacalności, ale pozwoleń na budowę nie posiadali. Uważamy, że o przesądzeniu, czy proces inwestycyjny został fizycznie wszczęty, decydują przepisy dyrektywy ETS oraz przepisy polskie – prawo budowlane. A według niego inwestycji tych fizycznie nie rozpoczęto.

Bezpłatne pozwolenia albo wyższa cena energii

Obowiązek zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla to element realizowanej przez Unię Europejską polityki ochrony klimatu. To też sposób na ukaranie największych emitentów i przekonanie ich do inwestycji ograniczającej emisję zanieczyszczeń. Polska elektroenergetyka oparta jest na węglu, dlatego też obowiązek zakupu uprawnień na CO2 byłby dla niej wyjątkowym obciążeniem. UE zgodziła się więc przyznać Polsce okres przejściowy (derogację). I zamiast – jak wszyscy – od 2013 roku kupować uprawnienia do emisji na wolnych aukcjach, nasze elektrownie i ciepłownie mogą część z nich otrzymać bezpłatnie. Profesor Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej wylicza, że elektroenergetyka emituje 160 mln ton zanieczyszczeń rocznie, a dostała przydział pozwoleń na 110 mln t, więc musi dokupić resztę, wydając nawet 2 mld euro. To przy założeniu, że jedno pozwolenie na emisję będzie kosztować ok. 40 euro (za tonę). Przeciętna elektrownia o mocy 100 MW emituje rocznie ok. 200 tys. ton CO2. Zatem gdyby właściciel bloku o mocy 800 MW musiał kupować wszystkie pozwolenia na emisję i nie dostał żadnych za darmo, to wydatki na ten cel sięgną ponad 250 mln zł rocznie. Ale pula ta z roku na rok będzie maleć – w 2013 r. stanowić ma 70 proc.

Jak dowiedziała się „Rz", o przydział uprawnień stara się w sumie 51 podmiotów, w tym spółki należące do największych państwowych grup energetycznych, które bezpośrednio budują bloki w elektrowniach i elektrociepłowniach.

Wśród nich jest 16 firm realizujących wielkie bloki węglowe o łącznej mocy 10 tys. MW, niezbędne do sprawnego działania całego systemu elektroenergetycznego w kraju. Właśnie wykaz tych inwestycji wzbudza najwięcej kontrowersji, a ekolodzy oskarżają polskie władze o próbę nagięcia unijnego prawa, by mogły uzyskać darmowe pozwolenia. Te oskarżenia są o tyle niepokojące, że lista projektów będzie dołączona do wniosku, który pod koniec sierpnia ma trafić do Komisji Europejskiej. I to Bruksela zdecyduje o przydziale darmowych uprawnień do emisji.

Pozostało 86% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli