Jego zdaniem mamy nie tylko jeden z najpoważniejszych kryzysów nie tylko finansowych, ale też politycznych, odkąd powstała Unii Europejska.
–Skończył się definitywnie czas marnowania pieniędzy, ale także godzin, dni i miesięcy, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji stricte politycznych –stwierdził.
Szef polskiego rządu przypomniał jak wiele nadziei było związanych w ostatnich miesiącach ze spotkaniami polityków krajów UE i najpoważniejszych gospodarek światowych i jak wielkie rozgoryczenie po tych spotkaniach. Według premiera, przyczyną kryzysu w Europie jest to, że Unia odkładała na bok kluczowe decyzje polityczne. I dodał, że bez przełomu ustrojowego i politycznego nie będzie skutecznych narzędzi do walki z kryzysem.
Mówił, że to nie poszerzenie Unii stało się powodem kryzysu. Wręcz przeciwnie - okazało się, że Europa otwarta, odrzucająca egoizmy narodowe może przezwyciężyć kryzys. Szef rządu przypomniał, że Polska proponuje zmiany w traktacie lizbońskim. Wyraził jednak przekonanie, że ich efektem nie powinien być podział Unii "na dwa lub trzy kluby".
Premier przyznał, że należy wrócić do kupieckich wartości, do tego by nie pożyczać więcej niż można oddać.