Wzorowana na Unii Europejskiej struktura postsowieckich krajów wprowadza od tego roku swobodny przepływa towarów, kapitału i siły roboczej między Rosją, Kazachstanem i Białorusią.
Władze tych krajów, zgodnie z podpisanym w grudniu porozumieniem, będą musiały uzgadniać politykę makroekonomiczną i walutową. Jednak na razie nie ma mowy o wprowadzeniu wspólnej waluty, zapowiedział dla agencji Nowosti pierwszy wicepremier Igor Szuwałow. Rosjanie chcą, by w przyszłości tą walutą został ich rubel.
Pracą Unii Wschodu będzie kierować Euroazjatycka Komisja Gospodarcza (EKG). Na czele prezydium komisji stoi były rosyjski minister przemysłu i handlu Wiktor Christienko. Członkowie komisji pracują na etatach przez cztery lata, do kolejnych wyborów. Administracja komisji liczyć na 800 urzędników z trzech krajów. Siedziba ma być w Moskwie, choć Kazachowie bardzo forsują swoją Astanę. Dyrektorzy departamentów, będą mieć pełnomocnictwa porównywalne z unijnymi komisarzami. Komisja nie będzie wykonywać żadnych poleceń poszczególnych rządów. Ma być organem ponadrządowym.
Rosja będzie miała 57 proc. głosów, a pozostali po 21,5 proc. Decyzje mają zapadać 2/3 głosów, więc sama Rosja nie zdoła przeforsować swojego stanowiska.
Od stycznia rozpoczął też pracę w Mińsku specjalny sąd arbitrażowy Unii Wschodu. Będzie on rozstrzygał spory między członkami wspólnoty, ale także firmami i przedsiębiorcami z Rosji, Kazachstanu i Białorusi.