Najniższa w historii jest dziś m.in. rentowność obligacji Niemiec, Finlandii, Holandii, Szwecji, USA i Kanady. Dochodowość papierów 10-letnich każdego z tych państw jest zdecydowanie poniżej 2 proc. Do niektórych papierów o krótszych terminach zapadalności (np. niemieckich dwulatek), w ostatnich dniach inwestorzy byli nawet gotowi dokładać.

- Tak niskie oprocentowanie nawet długoterminowych obligacji oznacza, że rynki dają rządom szanse na zamrożenie na niskim poziomie kosztów pożyczania. Każdy racjonalny przedsiębiorca skorzystałby z takiej sytuacji, aby zoptymalizować termin zapadalności swoich zobowiązań. Rządy świata uprzemysłowionego powinny zrobić to samo – napisał na łamach poniedziałkowego „Financial Timesa" Summers, były główny doradca ekonomiczny prezydenta USA Baracka Obamy.

Według niego, większa emisja obligacji przez niektóre z państw Zachodu nie podważy ich wiarygodności kredytowej w oczach inwestorów, jeśli pożyczone z rynku pieniądze wykorzystają one do zmniejszenia przyszłych potrzeb pożyczkowych lub do zwiększenia przychodów podatkowych. To ostatnie byłoby możliwe, gdyby rządy inwestowały pieniądze z emisji obligacji w projekty o wyższej niż one rentowności.