Po euforii związanej z Euro 2012 doganiają nas twarde makroekonomiczne wskaźniki. W gospodarce nie dzieje się dobrze. Bardzo ważny wskaźnik koniunktury, tzw. PMI, znalazł się w czerwcu na poziomie najniższym od trzech lat – podał wczoraj bank HSBC. Ekonomiści prognozują, że w drugiej połowie roku mocno odczujemy spowolnienie, przed którym chronił nas inwestycyjny boom przed Euro. Co gorsza, mizerny wzrost może potrwać nawet kilka lat.
Wskaźnik PMI, który pozwala z wyprzedzeniem ocenić kondycję przemysłu, poszedł w dół głównie za sprawą spadku nowych zamówień z zagranicy. Widać więc, że przed hamowaniem w Europie nic już nie zdoła nas uchronić. Eurostat podał wczoraj, że bezrobocie w krajach eurolandu jest na rekordowo wysokim poziomie 11,1 proc. – Szansa, że podobnie jak w 2010 r. będziemy mieli impuls eksportowy, jest nikła – ocenia Ernest Pytlarczyk, ekonomista BRE Banku.
Mizerny wzrost może potrwać nawet 2 – 3 lata
Nasza gospodarka lądowanie już rozpoczęła. Coraz więcej jest sygnałów, które pozbawiają nadziei, że będzie ono miękkie. Słabnie konsumpcja, bo wzrost wynagrodzeń nie przegania już cen. Coraz mniej firm inwestuje, coraz wolniej rośnie eksport. Już w pierwszym kwartale tego roku wzrost PKB zwolnił do 3,5 proc. z 4,3 proc. w końcu 2011 r. – Druga połowa roku będzie gorsza – przewiduje Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu. Jak wynika z prognoz zebranych przez „Rz", dołek przypadnie na przełom tego i przyszłego roku. Ekonomiści spodziewają się, że będziemy wtedy rozwijać się w tempie poniżej 2,5 proc. – W IV kw. może to być tylko 1,5 proc. – prognozuje Pytlarczyk.
Takie spowolnienie będzie miało negatywny wpływ na przedsiębiorstwa i pracowników. Więcej firm złoży wnioski o upadłość. – Narastające zatory płatnicze powodują, że pracodawcy nie chcą zwiększać zatrudnienia i podnosić płac – tłumaczy Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku.