Gospodarka Chin od sześciu kwartałów z rzędu spowalnia. Między kwietniem a czerwcem zamiast prognozowanego wzrostu PKB o 8,1 proc. było „tylko" 7,6 proc. Niektórzy obawiają się jednak, że hamowanie chińskiej gospodarki może być mocniejsze, niż wskazują na to statystyki. Wielu prezesów chińskich firm oraz zachodnich ekonomistów twierdzi, że dane dostarczane przez władze Chin są fałszowane, aby ukryć prawdziwą skalę spowolnienia. Według dziennika „New York Times" liczby w statystykach mogą być poprawiane nawet o 1 – 2 pkt. proc.

Co na to Mark Mobius, guru rynków wschodzących i szef funduszu Templeton Emerging Markets Group? Bogate doświadczenie podpowiada mu, że chińskie statystyki są tak samo rzetelne jak ich odpowiedniki z USA czy Kanady. – Chiny to wielki kraj i władze potrzebują faktycznych danych tak samo, jak każdy inny rząd na świecie. Uważam, że minęły dni, kiedy chiński rząd celowo manipulował danymi gospodarczymi dla celów propagandowych – stwierdził Mobius.

Jeden z najbardziej znanych finansistów podkreślił jednocześnie, że nawet jeśli ktoś nie wierzy w chińskie statystyki, istnieje wiele sposobów ich weryfikacji. Mobius podaje przykład – dane dotyczące eksportu Brazylii, Australii, USA, Niemiec i innych krajów powiązanych z Chinami wskazują, że w Państwie Środka faktycznie występują duży wzrost gospodarczy i popyt wewnętrzny. Mobius zaznaczył jednak, że zawsze warto podwójnie sprawdzić przedstawiane statystyki. – Nawet bez manipulacji może wystąpić błąd statystyczny, który zafałszowuje dane niezależnie od tego, jakie jest ich źródło.

Mark Mobius odniósł się również do spadków na giełdach rynków wschodzących skorelowanych z problemami gospodarek rozwiniętych. – Kiedy w USA czy Europie pojawiają się złe wieści, pierwszą reakcją inwestorów w tych krajach jest zmniejszenie zaangażowania na rynkach leżących daleko od ich domów, ponieważ uznają je za bardziej ryzykowne – powiedział Mobius. Zaznaczył jednak, że taka postawa zmienia się i wielu inwestorów dostrzega, że rynki wschodzące zwykle rosną szybciej, mają więcej rezerw i niższy wskaźnik długu do PKB niż większość krajów rozwiniętych. Zdaniem Mobiusa przejściowe spadki na rynkach wschodzących stanowią okazję dla inwestorów, ponieważ wiele wartościowych firm jest zbytnio przecenionych.