Rachunek dla państwa za Amber Gold

Błędy w sprawie najsławniejszej dziś gdańskiej spółki jaskrawo pokazały, jak nieudolny jest system państwa egzekwujący prawo, a także jak nieudolne może być działanie służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa i obywateli

Publikacja: 18.08.2012 12:00

Pobłażliwa prokuratura, ślepe sądy, bezwładna skarbówka, słabe służby – lista zaniedbań instytucji państwa w sprawie gdańskiej spółki kierowanej przez notorycznego oszusta jest długa. Jej niebywały rozmiar rodzi pytania, czy sędziom, prokuratorom i urzędnikom tylko zabrakło refleksu – jak mówił premier Donald Tusk – czy też stało za tym coś więcej.

Wobec doświadczonego prokuratora, który przez ponad dwa lata nie widział przestępstwa w działaniu spółki Amber Gold, wszczęto postępowanie służbowe. Jeśli zarzuty wobec niego się potwierdzą, grozi mu postępowanie dyscyplinarne.

Aż trudno uwierzyć, że Marcin P., 28-latek po liceum ekonomicznym z Gdańska mógł przez lata wyprowadzić w pole organy i instytucje o ogromnych możliwościach kontroli, nadzoru, mające do dyspozycji elektroniczne systemy stworzone za miliardy złotych.

– To bolesna lekcja, jaką musi teraz odrobić państwo, by taka historia nigdy się nie powtórzyła – mówi Andrzej Barcikowski, były szef ABW, doradca ds. bezpieczeństwa pracujący dla wielu banków w Polsce oraz NBP.

Oto lista zaniedbań.

Pobłażliwe sądy

Największy blamaż w sprawie Amber Gold poniósł niewątpliwie polski wymiar sprawiedliwości – sąd i prokuratura. Choć od wielu lat wyposażony w elektroniczny dostęp do rejestru osób skazanych (rejestrowani są w nim nawet podejrzani, wobec których toczy się postępowanie), w przypadku Marcina P. kompletnie nie zadziałał.

Dostęp do Krajowego Rejestru Karnego ma wąska grupa osób i instytucji: organy ścigania, np. prokuratura czy sąd, ale także pracodawca, który musi zatrudnić tylko osobę niekaraną (nie ma dostępu dla dziennikarzy). Sądy rejestrujące spółki w KRS już takiego dostępu nie mają, podobnie dostępu do rejestru nie ma np. Narodowy Bank Polski, choć prowadzi on rejestr podmiotów handlujących tzw. złotem dewizowym. Tu także jest wymóg niekaralności za przestępstwa skarbowe i korzyści majątkowej. – Musimy za każdym razem występować oficjalnie do KRK, czy zaświadczenie przedsiębiorcy, jakie nam przedłożył, jest prawdziwe – mówi nieoficjalnie jeden z pracowników NBP.

– To dowód na to, że system KRK źle działa, nie spełnia swej funkcji, trzeba go poprawić – mówi Andrzej Barcikowski, były szef ABW.

Prawomocnie skazany za oszustwa finansowe P. przez pięć lat od uprawomocnienia się każdego wyroku nie powinien zarządzać jakąkolwiek spółką prawa handlowego (zakazuje tego art. 18 kodeksu spółek handlowych). Sąd rejestrowy Gdańsk-Północ nie miał jednak informacji o tym wyroku ani o poprzednich.

Dlaczego? Bo sądy rejestrowe (gospodarcze) nie mają obowiązku sprawdzenia karalności przedsiębiorców, choć mają obowiązek nierejestrowania spółek osób skazanych. Ten wykluczający się paradoks wytykał podczas wtorkowej konferencji premier Donald Tusk. – Jeśli (sądy – przyp. aut.) nie sprawdzają, tylko wierzą na słowo, to po co taki rejestr? – pytał premier. Rozliczne spółki państwa P. od początku nie składają obowiązkowych sprawozdań finansowych, ale sądy się ich nie domagają. Bezkarność trwa kilka lat. Pytanie, dlaczego, pozostaje bez odpowiedzi. – To norma w polskich sądach. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sędziów, którzy żądają dokumentów finansowych – opowiada jeden ze znanych adwokatów.

25-letni wówczas Marcin P. nic sobie z takich zakazów nie robi – zakłada Grupę Inwestycyjną Ex, która pół roku później zmienia nazwę na Amber Gold, kilka dni po tym, gdy uprawomocnia się skazujący go wyrok sądu w Malborku za 170 tys. zł pieniędzy klientów multikas, którzy w biurach opłacali swoje rachunki. Gdyby sąd sprawdził karalność P., Amber Gold nigdy by nie powstał.

Półtora roku po skazaniu w Malborku zapada kolejny wyrok na P. za zawieranie fikcyjnych umów kredytowych. W latach 2005–2006 przyszły prezes Amber Gold podrabiał wnioski o kredyty w różnych bankach, m.in. swoich rodziców oraz na tzw. martwe dusze. Sąd w Kwidzynie skazał go na dwa lata w zawieszeniu na pięć, choć nie mógł tego zrobić – P. nie zakończyła się bowiem zawieszona poprzednia kara (zostało pięć miesięcy). Powód jest banalny: mężczyzna – jak w poprzednich wyrokach – dobrowolnie poddał się karze i uniknął procesu.

Dziś wiadomo, że w ciągu ostatnich sześciu lat sądy okręgu gdańskiego skazywały Marcina P. łącznie aż dziewięć razy (cztery wyroki już zatarto dzięki m.in. dobrej opinii tego samego kuratora sądowego).

Na razie bez odpowiedzi pozostaje pytanie, dlaczego P., wielokrotny recydywista bez rokowań na poprawę, działał w sądach bezczelnie, a sądy i prokuratury przychylały się do wniosków oskarżonego o dobrowolne poddanie się karze bez prowadzenia procesu, którego rozgłos mógłby wizerunkowo zaszkodzić słynnemu parabankowi. Pseudobiznesmen nie respektuje nakładanych kar, m.in. naprawienia szkody. Od kilku lat dobrą opinię wystawia mu ten sam kurator sądowy.

KNF walczy z prokuraturą

Afera z Amber Gold mogła się nie wydarzyć, gdyby gdańska prokuratura od początku podeszła do sprawy profesjonalnie. Już w listopadzie 2009 r. Komisja Nadzoru Finansowego składa zawiadomienie przeciwko Amber Gold, zarzucając, że działa bez zezwolenia i że jest parabankiem poza wszelką kontrolą.

Sprawa trafia do wydziału śledczego prokuratury rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz. Prokurator z kilkunastoletnim doświadczeniem zawodowym po trzech tygodniach odmawia wszczęcia śledztwa, a kiedy KNF odwołuje się od tej decyzji – ten sam prokurator umarza śledztwo w trzy miesiące. Zabawa KNF z prokuratorem trwa do kwietnia tego roku, w tym czasie Amber Gold rozwija w Polsce sieć biur, inwestuje też w tanie linie lotnicze i hojną ręką rozdaje miliony złotych: na film o Wałęsie, sponsoruje kościoły, gdańskie zoo, targi motoryzacyjne i wybory miss w Trójmieście. Na samą reklamę, także w mediach, wydaje ponad 20 mln zł. – Hojność ma cechę usypiania czujności – mówi kwaśno jeden z gdańskich adwokatów.

Prokurator naciskany przez sąd powołuje biegłego rewidenta, by ten sprawdził księgi finansowe spółki. Biegły do dziś zleconej pracy nie wykonał. – Sądy domagają się od nas, by do każdej sprawy powoływać biegłego. To bardzo wydłuża postępowanie. Najpierw tygodniami szukamy w Polsce takiego, który najtaniej i najszybciej to zrobi, a potem czekamy na ekspertyzę – opowiada doświadczony śledczy z Gdańska.

Amber Gold przez kilka lat nie niepokoi także żaden urząd skarbowy, inspektorat finansowy czy urząd celny. To jedyne instytucje, które mogą sprawdzić finanse spółki, także to, czy Amber Gold faktycznie (poprzez przelewy) kupuje złoto za pieniądze klientów, czy tylko o tym mówi. Dopiero w lutym tego roku, i to dopiero po zawiadomieniu ABW, rusza w spółce kontrola podatkowa (trwa do dziś, jej zakres jest objęty tajemnicą skarbową). – Nie możemy informować o żadnych jej ustaleniach, zakresie ani wynikach – tłumaczy „Rz" Wiesława Dróżdż z biura prasowego Ministerstwa Finansów. W czerwcu BGŻ zawiadamia generalnego inspektora informacji finansowej o podejrzeniu m.in. prania brudnych pieniędzy w Amber Gold.

Piątkowe zatrzymanie Marcina P. i postawienie mu zarzutów przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku pokazuje, że są podstawy, by przypuszczać, iż dokonał on przestępstw na szkodę tysięcy klientów. – Dzisiejsza dobra praca prokuratury może nie zrekompensować wcześniejszych błędów śledczych – ocenia Janusz Kaczmarek, były prokurator krajowy.

Zdaniem Kaczmarka sprawa Amber Gold to przykład niedociągnięć systemowych w wymiarze sprawiedliwości. – Niewątpliwie trzeba dokładnie wyjaśnić, co zrobiła prokuratura po doniesieniu KNF, czy prokurator generalny miał tą wiedzę, czy skorzystał z możliwości nadzorczych, a jeśli tak, to czy zadziałał odpowiednio – mówi Janusz Kaczmarek.

Czego nie wiedziały służby

Wątpliwa pozostaje także ocena działania Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która zaczęła interesować się Amber Gold dopiero po doniesieniu BGŻ. Premier Tusk wielokrotnie naciskany przyznał w końcu publicznie, że miał ogólną (a więc z pewnością medialną) wiedzę na temat podejrzeń wokół tej spółki.

Czy służby specjalne nie powinny zadziałać wcześniej? Andrzej Barcikowski twierdzi, że nie.  – ABW to służba powołana do ochrony bezpieczeństwa państwa jako całości, a nie depozytów pojedynczych ludzi, którzy mniej lub bardziej świadomie inwestowali w lokaty Amber Gold. ABW nie może bronić interesów jakiejkolwiek firmy, bo nie jest od tego – tłumaczy Barcikowski.

Barcikowski wskazuje, że Polska wprowadziła specjalną dyrektywę unijną w celu ochrony konsumentów tzw. MiFID. – To wymóg, jaki muszą stosować np. banki wobec klientów – informować ich o pełnym ryzyku. Ludzie mają prawo do ryzyka finansowego, ale muszą o tym wiedzieć i świadomie w to ryzyko wejść – dodaje Barcikowski.

Ochroną konsumentów zajmuje się państwowy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. UOKiK wszczął postępowanie w sprawie Amber Gold w listopadzie 2011 r. Niestety, wciąż trwa. – Badaliśmy m.in. umowy, jakie podpisywali klienci. W tej chwili kończymy analizę materiałów reklamowych. Sprawdzamy, czy spółka nie sugerowała błędnie, że takie produkty inwestycyjne jak lokata w złoto czy lokata w platynę objęte są obowiązkowym systemem gwarantowania świadczonym przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny – wyjaśnia Małgorzata Cieloch, rzeczniczka UOKiK. Wyniki, nawet niekorzystne dla spółki, sytuacji klientów nie zmienią. Spółka złożyła wniosek o upadłość.

Konsekwencje

Sprawa Amber Gold pokazała, że dziś w Polsce żadna z instytucji chroniących rynek zarówno finansowy, jak i konsumentów, nie ma kompetencji, żeby wymagać potwierdzeń, czy wpłacane środki są zabezpieczone, a firma jest wypłacalna.

– Nawet najlepiej skonstruowana umowa konsumencka nie zapewni bezpieczeństwa oszczędnościom przekazywanym podmiotom działającym bez gwarancji, stosownych zabezpieczeń czy łamiących prawo – przyznaje Cieloch.

W sądach, które skazywały P., trwa lustracja – głównie pod kątem wykonania kar, a minister sprawiedliwości złożył doniesienie do prokuratury wobec przychylnego kuratora. Trwa postępowanie wyjaśniające, dlaczego przez wiele miesięcy rewidentowi z listy sądu okręgowego w Gdańsku nie udało się skontrolować finansów spółki.

Z prawnego punktu widzenia niemożliwe jest wzruszenie wyroków. Zarządzona lustracja ma także wyjaśnić rolę sądu gospodarczego w uchylaniu się przez spółkę Amber Gold od składania sprawozdania finansowego (sąd zażądał ich dopiero po wybuchu afery). W poniedziałek ruszyło postępowanie o wykreślenie z zarządu spółek P., który nigdy nie powinien w nich zasiadać. Ministerstwo Sprawiedliwości rozważa wprowadzenie m.in. obowiązku składania przez przedsiębiorców oświadczeń o niekaralności i połączenie dwóch rejestrów – karnego i sądowego, z którego będą mogły korzystać sądy rejestrowe. Potrzeba na to czasu, pieniędzy oraz zmian legislacyjnych. Według UOKiK  potrzebny jest nadzór, gdzie prowadzona byłaby ewidencja podmiotów oraz istniał egzekwowany w każdym wypadku zakaz prowadzenia działalności finansowej dla osób karanych.

Do piątku do prokuratury zgłosiło się już w sumie ponad 400 klientów Amber Gold, których suma roszczeń wobec spółki sięgnęła 25 mln zł.

Andrzej Sadowski, ekonomista Centrum im. Adama Smitha, zwraca uwagę, że w Polsce wyjaśnianie wielkich afer gospodarczych praktycznie się nie udaje. – W ciągu 20 lat nie wyjaśniono, gdzie są pieniądze FOZZ – mówi Sadowski. Podkreśla, że zmiany powinny objąć także system podziału roszczeń. – Dziś w uprzywilejowanej pozycji są urzędy, skarbówka, ZUS, potem pracownicy Amber Gold, a na końcu, jeśli cokolwiek dostaną, klienci tej spółki – utyskuje Sadowski.

Andrzej Barcikowski: – Ten wstrząs państwa, jeśli mądrze go wykorzystamy, może być dla państwa ożywczy.

Pobłażliwa prokuratura, ślepe sądy, bezwładna skarbówka, słabe służby – lista zaniedbań instytucji państwa w sprawie gdańskiej spółki kierowanej przez notorycznego oszusta jest długa. Jej niebywały rozmiar rodzi pytania, czy sędziom, prokuratorom i urzędnikom tylko zabrakło refleksu – jak mówił premier Donald Tusk – czy też stało za tym coś więcej.

Wobec doświadczonego prokuratora, który przez ponad dwa lata nie widział przestępstwa w działaniu spółki Amber Gold, wszczęto postępowanie służbowe. Jeśli zarzuty wobec niego się potwierdzą, grozi mu postępowanie dyscyplinarne.

Pozostało 95% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu