Zielona Księga opublikowana przez Brukselę poświęcona jest działalności funduszy rynku pieniężnego, funduszy hedgingowych i ETF, spółek celowych prowadzących sekurytyzację oraz ubezpieczycieli udzielających lub gwarantujących kredyty. Wszystkie te instytucje Komisja zaliczyła do tzw. równoległego sektora bankowego.
Angielski termin użyty przez urzędników – shadow banking – nie jest jednak najszczęśliwszy. Sugeruje, że wymienione przedsiębiorstwa działają poza albo wbrew regulacjom, co nie jest prawdą. Nie chodzi bowiem o parabanki. Instytucje, których dotyczy Zielona Księga, są ograniczone różnego rodzaju przepisami, a Bruksela zastanawia się tylko, czy są one kompletne i wystarczające.
Autorzy Zielonej Księgi podkreślają, że działalność instytucji z systemu równoległego daje tak korzyści jak i zagrożenia. Wśród pierwszych wymieniają alternatywne metody inwestowania (fundusze zamiast lokat) i dywersyfikację ryzyka, wśród drugich – ryzyko nagłego i masowego umarzania jednostek uczestnictwa. Komisja zwraca uwagę, że powiązanie podmiotów z równoległego i tradycyjnego sektora bankowego może spowodować, że kryzys np. w funduszu rynku pieniężnego wpłynie na stabilność systemu bankowego. A skoro tak – trzeba się zastanowić, w jaki sposób zagrożenie to zminimalizować.
Analizujący projekty unijnych przepisów gospodarczych analitycy z niemieckiego ośrodka Centrum für Europäische Politik nie mają wątpliwości, że ryzyko, o którym wspomina KE, jest realne, a zwiększenie wymiany informacji – słuszne. Zastrzeżenia budzi natomiast pomysł Brukseli, by to sami regulatorzy rynku – a nie ustawodawcy – wypracowali metody nadzoru nad systemem równoległym.
Opinia dla „Rz"
Piotr Stolarczyk, ekspert FOR, wykładowca Uczelni Łazarskiego