Statystyki zaprezentowane z tej okazji przez GPW są – jak na raczkujący rynek – imponujące. W obrocie na Catalyst jest 337 serii obligacji o łącznej wartości 559 mld zł, wyemitowanych w sumie przez 146 podmiotów, w tym spółki z WIG20. Ten obraz zaburza jednak fakt, że obligacje Skarbu Państwa odpowiadają za ok. 92 proc. wartości rynku Catalyst i ok. połowy obrotów sesyjnych.
Giełda zwraca uwagę, że w tym czasie polski rynek obligacji nieskarbowych (lepiej powiedzieć „notowanych") stał się drugim największym w regionie pod względem liczby notowanych papierów. Ustępuje jedynie wiedeńskiemu, który jest niemal 10-krotnie większy. Catalyst bije natomiast giełdy w Budapeszcie, Bratysławie, Pradze, Bukareszcie, Lublanie i Sofii.
Na tle reszty świata Polska wciąż wypada słabo. Wartość obligacji wyemitowanych przez firmy i instytucje finansowe stanowi ok. 6 proc. PKB, co – zdaniem Ludwika Sobolewskiego, prezesa GPW – świadczy o dużym potencjale wzrostowym polskiego rynku. Dla porównania, w rekordowej pod tym względem Islandii wartość zadłużenia firm to 300 proc. PKB.
– Podczas gdy średnie oprocentowanie depozytów wynosi od 4,82 do 5,28 proc. (w zależności od terminu), to przeciętny kupon od papierów dłużnych firm, według statystyk serwisu Obligacje.pl, jest ponaddwukrotnie wyższy i wynosi 10,68 proc. Rekordziści dają zarobić 15 proc. i więcej. Banki spółdzielcze płacą natomiast średnio 7,92 proc. w bieżącym okresie odsetkowym, a od obligacji komunalnych inwestorzy otrzymują przeciętnie 7,04 proc. odsetek – zwraca uwagę Michał Sadrak, analityk Open Finance.
Inwestorzy kupujący obligacje korporacyjne, nawet notowane, muszą się jednak liczyć z ich niewielką płynnością. Średni kwartalny obrót sesyjny (bez transakcji pakietowych) papierami dłużnymi wynosi niespełna 270 mln zł, z czego polowa to obroty obligacjami skarbowymi.