Mijający rok okazał się dobry dla polskiej giełdy. WIG od jego rozpoczęcia zyskał już prawie 22 proc. i sięgnął poziomu z feralnego sierpnia 2011 r.
Co stało za tegorocznymi zwyżkami na warszawskiej giełdzie? – Warszawskie indeksy, a szczególnie WIG20, są tak silne na tle innych europejskich indeksów ze względu na bardzo duże zainteresowanie inwestorów zagranicznych naszymi akcjami – wyjaśnia Marek Mikuć, prezes Open Finance TFI. – Doskonale to widać na przykładzie takich spółek jak KGHM czy PZU, których wyceny, uwzględniając dywidendy, biją historyczne rekordy – dodaje.
Od majowego dołka ceny miedzi wzrosły o blisko10 proc., a akcje KGHM – o ponad 80 proc. Zawdzięczamy to właśnie popytowi inwestorów zagranicznych, którzy chcą mieć ekspozycje na Polskę i dlatego kupują przede wszystkim akcje największych spółek notowanych na warszawskim parkiecie. Podobne zjawisko obserwujemy na rynku polskich obligacji skarbowych – ich ceny są rekordowo wysokie dzięki zainteresowaniu inwestorów zagranicznych.
– Najwięcej w tym roku korzystały z poprawy płynności na rynkach te kraje regionu, których obligacje były atrakcyjne dla inwestorów, czyli m. in. Polska. Płynność szła więc na rynek akcji w ślad za napływami pieniędzy na rynek obligacji. Spowolnienie gospodarcze w Polsce nie miało aż tak dużego wpływu na nastroje inwestorów, gdyż zaczęło być widoczne pod koniec roku – mówi „Rz" Henning Esskuchen, strateg z Erste Group.
Czy Polska giełda będzie w przyszłym roku dawała podobnie dużo zarobić? Wielu analityków jest co do tego sceptycznych. – Jeśli rozpatrujemy scenariusz, w którym płynność na rynkach nie będzie spadać, nie dojdzie do zacieśniania polityki pieniężnej, a w strefie euro będzie stabilizacja, to polski rynek nie będzie należał do tych, które będą mocno rosły. Wzrost gospodarczy w Polsce zwalnia, a wyceny akcji stają się coraz wyższe. Zyskiwać może turecka i rosyjska giełda, a także mniejsze rynki, które w tym roku wolno rosły– wskazuje Esskuchen.