Warrena Buffetta poirytowała krytyka niedawnej transakcji przeprowadzonej przez jego firmę Berkshire Hathaway. Spółka ta mająca siedzibę w Omaha w stanie Nebraska, w ramach programu buy backu skupiła z rynku 9200 własnych akcji płacąc 1,2 miliarda dolarów. Niektórzy komentatorzy uznali, że sprzedającemu chodziło o uniknięcie wyższego podatku od zysków kapitałowych w przyszłym roku, a Buffett mu w tym pomógł.
Warren Buffett głośno mówi o potrzebie nałożenia wyższych podatków na bardzo zamożnych Amerykanów, którzy dużo pieniędzy zarabiają na inwestycjach i transakcja o takim podtekście naraziłaby jego wizerunek na szwank. W nadawanym przez CNBC programie „Squawk on the Street" Gary Kaminsky zarzucił Buffettowi hipokryzję i chęć pomocy zamożnemu przyjacielowi w uniknięciu podatku. Znany inwestor, guru graczy giełdowych na całym świecie zaprzeczył jakoby taki właśnie był cel transakcji. Tłumaczył, że w sytuacji w jakiej był sprzedający podatek od zysków kapitałowych w ogóle nie wchodził w grę i moment przeprowadzenia transakcji w tym kontekście nie miał żadnego znaczenia.
Kaminsky wypunktował też Buffetta za sam buy back twierdząc, że w swoim czasie był przeciwnikiem skupu akcji własnych przez spółki i zapewniał, że nigdy na coś takiego się nie zdecyduje. W gruncie rzeczy Buffett krytykował praktykę skupu po zawyżonych cenach, ale nie wykluczał , że na buy back w którymś momencie zdecyduje się też Berkshire Hathaway. W tym roku nawet chwalił Jamiego Diomona, byłego szefa banku JP Morgan Chase za to, że w transakcjach buy backu zawsze podkreśla element ceny w jej relacji do wartości.
Jednakże komunikat ogłoszony przez Berkshire Hathaway po czwartkowej transakcji wskazuje na zmianę polityki spółki Buffetta. Firma za zapowiedziała, że w przyszłych transakcjach skupu akcji własnych będzie mogła płacić sprzedającym do 120 proc. wartości księgowej przypadającej na jeden papier. Do tej pory maksymalny poziom wynosił 110 proc. i obowiązywał od września 2011 roku.