Pszczelarstwo hobby zamienione w biznes

Pasja może zainspirować do prowadzenia biznesu. Szczególnie często o połączeniu tego, co przyjemne, z tym, co pożyteczne, myślą młodzi ludzie.

Publikacja: 19.12.2012 02:14

Pszczelarstwo hobby zamienione w biznes

Foto: Fotorzepa, Sławomir Mielnik SM Sławomir Mielnik

– W technikum pszczelarskim pokazali mi, że pszczelarstwo, które było hobby, może być biznesem – przyznaje Adrian Pachnik, właściciel pasieki i spółki Pachniczówka z mazowieckiej wsi Grębów. Właśnie miody i inne wyroby sprzedaje na jednym z przedświątecznych ulicznych jarmarków. Jeden z klientów woła: – On ma 101 rodzin, jedną własną i 100 pszczelich. Pachnik uśmiecha się: – Tak się dzieje, że gdy klienci raz nas znajdą, to wracają, zaprzyjaźniają się.

Rodzinna pasieka

Pachniczówka istnieje od siedmiu lat. Pan Adrian założył ją, gdy miał 27 lat. Ale pasieka istnieje w rodzinie od pięciu pokoleń. Ma nadzieję, że za 10 lat będzie miał pięć razy więcej uli i będzie eksporterem do UE i Chin. To marzenia, na razie mówi: – Jesteśmy firmą rodzinną, nie zatrudniamy pracowników. Właściciel ma nadzieję, że w pewnym momencie zainteresowanie jego produktami będzie na tyle duże, że uda się od sprzedaży bezpośrednio klientom przejść do współpracy z małymi sieciami czy odbiorcami hurtowymi. Korzysta ze starych sposobów hodowli (czyli jak najmniej ingerencji w pszczelą rodzinę) oraz z tradycyjnych receptur. – Miody pozyskiwane w naszej pasiece po skrystalizowaniu są przekładane do słoików „na zimno", czyli bez dekrystalizacji  – tłumaczy.

Kilka lat temu zaczął produkować Miodowe Piwo Mazowieckie, jedyne w Polsce warzone bez udziału zbóż. A od dwóch lat sprzedaje Miodoladę Mazowiecką (o smaku miętowym i imbirowym), bezalkoholowe, miodowe napoje z naturalnymi wyciągami z ziół i owoców. Napój jest wpisany na listę produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa.

Ale Pachnik zwraca uwagę, że w Europie aż 70 proc. dochodów pszczelarzy pochodzi z usługowych zapyleń upraw wolnych od oprysków, a tylko 30 proc. ze sprzedaży wyrobów. – W Polsce wciąż rzadko korzysta się z takich usług – dodaje. Żartuje, że największym ograniczeniem jego firmy jest on sam: – Trudno jest być wszystkim równocześnie: menedżerem, marketingowcem, informatykiem i producentem

Katarzyna Podsiadlik od dwóch lat prowadzi przedszkole lingwistyczne w małej gminie Konopiska, która leży w bezpośrednim sąsiedztwie Częstochowy. Przedtem pracowała jako lektor w macierzystej Akademii Polonijnej w Częstochowie, uczyła angielskiego dorosłych na specjalistycznych kursach oraz młodzież szkolną.

– Gdy zostałam mamą, najpierw założyłam w 2006 roku Szkołę Języków Obcych Oxford for Kids dla dzieci od trzech lat. Swoboda, z jaką małe dzieci przyswajały język, zainspirowała mnie do założenia przedszkola o profilu lingwistycznym. Założyliśmy je z mężem dwa lata temu – opowiada właścicielka. W przedszkolu pracuje sześć osób. Opiekują się 35 dziećmi. – Jesteśmy przedszkolem wiejskim. Większość dzieci mieszka w Konopiskach, kilkoro dojeżdża z oddalonej o 12 km Częstochowy – mówi pani Katarzyna.

Lokalna konkurencja

Mimo że to placówka wiejska, nie brakuje konkurencji. Gmina składa się z ośmiu wsi i w każdej jest oddział przedszkolny lub pełna placówka. – Wyróżnia nas oferta: profil lingwistyczno-sportowy. Język angielski jest wpleciony w sytuacje dnia codziennego. Nawet najmłodsze dzieci, takie dwuletnie, jeśli nie rozmawiają z nami, to rozumieją nasze polecenia, na przykład „weź tę zabawkę" albo „chodźmy umyć ręce" powiedziane po angielsku – mówi Podsiadlik.  Właścicielka myśli o rozwoju firmy: o filiach w innych miejscowościach i o żłobku. Przyznaje, że dotąd bezskutecznie aspirowała o unijne pieniądze. – Niekiedy powody odrzucenia projektu są absurdalne, jak ten, że nie zapewniam w przedszkolu równości płci, więc nie mogę otrzymać wsparcia – mówi.

Jednak ponieważ placówka ma status przedszkola niepublicznego, otrzymuje dotację z samorządu. – Dzięki temu czesne u nas jest znacznie niższe niż w innych przedszkolach.

– W technikum pszczelarskim pokazali mi, że pszczelarstwo, które było hobby, może być biznesem – przyznaje Adrian Pachnik, właściciel pasieki i spółki Pachniczówka z mazowieckiej wsi Grębów. Właśnie miody i inne wyroby sprzedaje na jednym z przedświątecznych ulicznych jarmarków. Jeden z klientów woła: – On ma 101 rodzin, jedną własną i 100 pszczelich. Pachnik uśmiecha się: – Tak się dzieje, że gdy klienci raz nas znajdą, to wracają, zaprzyjaźniają się.

Pozostało 87% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli